Strony

czwartek, 27 września 2012

CZARNA LEGENDA - INDIANIE

                                                                                                                                                      
      Przeglądając podręcznik "Historia dla klasy szóstej", autorstwa: R. Lolo i APieńkowska, zwróciłam uwagę na  temat: Podbój Ameryki. Tak, więc znajduję wzmiankę o odkryciu Ameryki przez Kolumba w 1492 r., Następnie  dowiaduję się, jak wspaniale rozwiniętym ludem byli zamieszkujący tereny dzisiejszego Meksyku Aztekowie. Po obszernym opisie wspaniałości starożytnej cywilizacji, obok obrazka z przemiłym „azteckim bożkiem miłości”, znajduje się krótka informacja o tym, że Hiszpanie zabrali Aztekom ziemię, zniszczyli bogatą kulturę, a podbite ludy nawracali na chrześcijaństwo. W tym samym podręczniku na temat kolonizacji Ameryki Północnej czytamy,  że "na ziemiach zamieszkałych przez Indian, osadnicy z Nowego Świata (Europy) zakładali farmy, co było powodem krwawych walk."                   
 Nie trzeba być historykiem, by zastanowić się nad tym dziwnym, zacierającym prawdę przedstawieniem tematu.                                                                                                    
Niedopatrzenie, czy współcześnie obowiązujący trend politycznej poprawności? 

      Pomijają się istotne w tym wypadku rozróżnienie, że  Amerykę Południową i Środkową zajęli  katolicy, a Północną - protestanci. Kolonizacje obu Ameryk wrzuca sie do jednego worka z napisem "chrześcijanie" - co często w domyśle oznacza: "katolicy". Przemilczane tym samym zostają odrębności w sposobie postępowania kolonizatorów  i ich  konsekwencje dla podbitych ludów.
Zdarza się nawet, jak, np.w "Historii Świata w zarysie" A. Dermandt, że dokonuje się powyższego rozróżnienia ale z kolei wtłacza inny stereotyp pt. " okropni katolicy mordercy i protestanci zdobywcy".

 W efekcie każdy z nas w internecie, prasie, czy literaturze spotyka się z różnego rodzaju rewelacjami o tym ilu Indian i w jak okrutnych okolicznościach mordowali katolicy w Ameryce. Ponadto gloryfikuje się dokonania cywilizacji zamieszkującej Am. Płn. i to w celu wyolbrzymiania okrucieństwa katolików. 
 
A różnice są istotne:

- Ameryka Północna była w XV i XVI w. kolonizowana głównie przez państwa anglosaskie, a więc przez protestantów. Natomiast Amerykę Południową i Łacińską niemal natychmiast po odkryciu przez K. Kolumba w 1492 r., zaczęli zajmować hiszpańscy i portugalscy katolicy.

 - W dzisiejszej Ameryce Północnej  ludność „tubylcza” w zasadzie nie istnieje. Anglosasi na jej terenie dokonali tego, co nie udało się Niemcom w czasie II wojny światowej - zamordowali naród. Z dobrych kilkunastu milionów Indian zamieszkujących Amerykę  na początku XX w., w USA zostało ich zaledwie 20 tyś., podczas, gdy w Ameryce Południowej większość  stanowią Indianie, albo ich potomkowie ze związków z Europejczykami. Przykładowo W Meksyku żyje dzisiaj ok. 20 mln Indian i 70 mln Metysow Indianie stanowią większość mieszkańców Boliwii
 
- Indianie w Ameryce Płn. pozbawieni zostali jakiejkolwiek możliwości rozwoju i zepchnięci do rezerwatów. Kultura Stanów Zjednoczonych nie zaczerpnęła od indiańskiej nic, prócz kilku słów ponieważ oparła się na gruncie europejskim, bez jakiejkolwiek wymiany z ludnością tubylczą. Tymczasem w Ameryce Łacińskiej wymiana dała początek nowym kulturom i społeczeństwom, a potomkowie Indian mają decydujący wpływ na decyzje państwowe. Przykładowo: w Peru, język Keczua - język narodowy antycznych Inków - funkcjonuje jako oficjalny.

Teotihuacan - Meksyk
Różnice te są konsekwencją odmiennych założeń religijnych protestantów i katolików, co tłumaczy w książce „Czarne karty Kościoła” Vittorio Messori: 
W odróżnieniu od katolików hiszpańskich i portugalskich, którzy żenili się z Indiankami, uznając je za takie same stworzenia ludzkie jak oni sami, protestanci (zgodnie z logiką, którą wywodzono ze Starego Testamentu) mieli o sobie wyższe mniemanie, uważając się za „szczep wybrany”, pochodzący od Izraela. To w połączeniu z teologią o predestynacji (Indianin jest czymś gorszym, ponieważ przeznaczony jest na potępienie, podczas gdy wyższość białego jest znakiem wybraństwa Bożego) sprawiło, że mieszanka etniczna, a nawet kulturalna, uważana była za pogwałcenie opatrznościowego planu Bożego. (…) Związków mieszanych między białymi, a Indianami w Ameryce Płn. po prostu nie było.
Hiszpanie nie uważali ludności ze swoich terytoriów za gorszą, którą należy usunąć, aby móc się tam osiedlić jako właściciele i władcy. Nigdy też król Hiszpanii nie koronował się jako imperator Indian, w przeciwieństwie do króla Anglii, i to jeszcze w początkach XX wieku. Niezmiennie od samego początku kolonizatorzy protestanccy uważali, iż mają oczywiste prawo, płynące z samej Biblii, do posiadania bez ograniczeń całej ziemi, jaką tylko zdołają zdobyć, wyrzucając lub eksterminując jej mieszkańcó
w.(…) 
Mało kto wie, że praktyka skalpowania znana była zarówno u Indian z Północy, jak i z Południa. Jednakże wśród tych ostatnich szybko zanikła, ponieważ została zakazana przez Hiszpanów. Na Północy stało się inaczej. Przytoczmy obiektywną wypowiedź na ten temat z Encyklopedii Larousse’a: „Praktyka skalpowania rozprzestrzeniła się na terytorium dzisiejszych Stanów Zjednoczonych począwszy od wieku XVII, kiedy biali kolonizatorzy płacili znaczne sumy tym, którzy przynosili im skalp Indianina, niezależnie od tego, czy pochodził od mężczyzny, kobiety lub dziecka”. W roku 1703 rząd Massachusetts płacił dwanaście funtów za skalp, czyli cenę tak atrakcyjną, że polowanie na Indian, organizowane konno i ze sforą psów, zamieniało się w coś w rodzaju dochodowego sportu narodowego. Powiedzenie „dobry Indianin to martwy Indianin”, używane w Stanach Zjednoczonych, powstało nie tylko dlatego, że każdy wyeliminowany Indianin umniejszał kłopoty nowych właścicieli, ale także i dlatego, że władze dobrze płaciły za jego skalp. Była to praktyka, która w Ameryce hiszpańskoportugalskiej nie była znana, a jeśli kogoś potraktowano w sposób bezprawny, oburzało się nie tylko duchowieństwo, które zawsze towarzyszyło kolonizatorom, ale pociągało to za sobą surowe kary ustanowione przez królów w celu obrony życia Indian.

     Częstym jest pogląd, że za przyczyną katolików miliony Indian umarło, także w Ameryce Południowej (poglądy takie rozpowszechniają niestety również katoliccy duchowni nap. Jan Kracik, który pisze o 60 milionach Indian zamordowanych przez katolików). Istotnie, wielu Indian wyginęło, ale nie aż tylu, aby stanąć na krawędzi całkowitej zagłady, jak to miało miejsce na Północy i nie z rąk katolików.  Zawyża się liczby i przyczyny zmierzchu omawianych cywilizacji.


      Rzeczywiste przyczyny upadku cywilizacji w Ameryce Płn., potwierdzone najnowszymi badaniami archeologicznymi były następujące:


  Pierwszą z nich był  ustrój  Państwa Azteków, oparty na niewolnictwie, połączony z barbarzyńskimi i okrutnymi wierzeniami. Spowodował on, że ciemiężony lud potraktował Hiszpanów, jak wybawców i przeszedł na ich stronę. 

W XVI w., gdy pierwszy konkwistador Cortez dotarł do Ameryki Południowej, najpotężniejszym państwem tego kontynentu władali Aztekowie. Ustrój panujący wśród nich był rodzajem komunizmu. Ludzie byli tak uciemiężeni, że chętnie współpracowali  z garstką Hiszpanów, przybyłych na ich tereny. Aztecy potraktowali Hiszpanów, jak wybawców, (inaczej było z jego władcami). Vittori Messori w książce Czarne karty Kościoła, pisze: „W XVI w. w Andach, zabronione było posiadanie własności prywatnej, nie istniał prawdziwy pieniądz ani handel, a życie prywatne podporządkowane było regulaminowi ustanowionemu przez państwo. W sensie ideologicznym wyprzedzono nie tylko marksizm, ale także faszyzm. Małżeństwo było dozwolone tylko wówczas, gdy było zgodne z prawami genetycznymi, ustanowionymi przez państwo, aby zapobiec „skażeniom rasowym” i zapewnić rasową „hodowlę ludzi”.  

Drugą przyczyną wymarcia Azteków były ich własne wierzenia, w imię których podczas wojny z Hiszpanami mordowali na świątynnych ołtarzach tysiące ludzi (także swoich), by przebłagać bogów i zyskać ich pomoc w walce. Więcej na ten temat: .http://archeowiesci.pl/2006/08/26/mordowani-i-jedzeni-straszliwy-los-azteckich-jencow/)

Aztecki Rytuał

Wśród Azteków istniała  kasta kapłanów zawodowo praktykujących magię. To właśnie oni stworzyli jedną z najbardziej przerażających religii, (choć właściwiej byłoby mówić o satanizmie, aniżeli religii).  Aztekowie starali się zjednać przychylność wielu bogów i bogiń, którymi dla nich były siły natury: słońce, księżyc, deszcz, wiatr, ogień itd. Wybudowali setki kompleksów świątynnych - piramid, gdzie nieustannie składali ofiary z ludzi. Wierzyli, że tylko w ten sposób zapewnią sobie deszcz, unikną zarazy, głodu oraz innych nieszczęść. Aztekowie uważali siebie za „ludzi słońca”, czyli naród wybrany przez nienasyconego boga (pierzastego węża). Czuli się zmuszeni składać bogom pokarm z ludzkiej krwi. Ofiarami byli najczęściej niewolnicy albo jeńcy wojenni. W Tenochtitlan (obecnie miasto Meksyk) w 1487r. skończono budowę głównej świątyni, w  czasie jej otwarcia, w ciągu kilku dni zamordowano w rytualnej ofierze około 20 tysięcy jeńców. Hiszpanie, po zdobyciu Tenochtitlanu odnaleźli w tym miejscu 130 tysięcy ludzkich czaszek. 
Długowłosi kapłani przy pomocy kamiennego noża rozcinali pierś żyjącej ofierze i wyrywali bijące serce, aby wznieść je ku słońcu w geście ofiary i przebłagania. Przed zamordowaniem prowadzono ją w długiej procesji. Po dokonanej ofierze, ciało zrzucano ze stopni świątyni po to, by obecni mogli je... spożyć. Tak więc Aztekowie byli kanibalami.
Zachowała się aztecka ikonografia przedstawiająca ten makabryczny rytuał. Ponieważ azteckie bóstwa domagały się tysięcy ofiar, wymyślono tak zwane "wojny kwietne", czyli łapanie ludzi z innych plemion, aby można było każdego miesiąca składać ich w ofierze dla „pierzastego węża” – makabryczne obrzędy odprawiano niemal nieustannie. 
W rzadkich okresach, gdy nie prowadzono wojen, znajdowano ofiary spośród swoich. Wystawiano dwie wewnętrzne armie, które przeprowadzały między sobą rodzaj gry. Przegrana oznaczała, oczywiście, śmierć.
Ludzi poświęcano u Azteków nie tylko po to, by przebłagać Słońce. Bóg deszczu  potrzebował... dziecięcych łez. Niemowlętom w czasie suszy podrzynano gardła. Przed uśmierceniem wyrywano im paznokcie, aby wylały jak najwięcej łez, dzięki którym bożek mógł zesłać upragniony deszcz. Rzadziej, ale również, do roli tej przeznaczone były kobiety. Wszystko to w oparach halucynogenów. P
różno więc szukać u tego ludu łaskawości, wobec powyższego „bożek miłości” prezentowany uczniom klas szóstych jest po prostu zmyśleniem.

 O obrzędach Azteków m.in. Der Spiegiel: http://niniwa2.cba.pl/aztekowie_lowcy_serc.htm  

Jeden z przykładów okrucieństwa Azteków możemy odnaleźć w książce M. Meyera i W. Shermana The Course of Mexican History czytamy w niej na przykład, że na początku XIV w. Aztekowie walczyli jako najemnicy Coxcoxa, władcy miasta Culhuacanu. Kiedy zdobyli pobliskie miasto Xochimilco, przesłali Coxcoxowi jako dowód zwycięstwa 8 tysięcy ludzkich uszu. Coxcox zgodził się na to, aby z jego córki uczynili aztecką boginię. Bez wiedzy ojca księżniczkę żywcem obdarto ze skóry i złożono w ofierze. Później Aztekowie zaprosili Coxcoxa na ucztę wydaną ku jego czci. Ku swojemu przerażeniu zauważył, że jeden z tancerzy, który miał go zabawiać, jest „ubrany” w skórę jego córki. Coxcox wpadł w gniew, zebrał armię i rozproszył barbarzyńców. Aztekowie bardzo często stosowali praktykę zdzierania żywcem skóry w czasie składania ofiar z ludzi bożkowi Xipe Totek. Szczytem rytualnego barbarzyństwa Azteków był kanibalizm. Spożywali ciała ofiar i uważali to za boski rytuał i największe, prawdziwie królewskie wyróżnienie. W 1519 r. król Azteków Montezuma w geście szczególnej gościnności wobec Corteza i Hiszpanów poczęstował ich podczas przyjęcia daniem z ludzkich serc.

 Brutalność tej cywilizacji w sposób bliski ustaleniom archeologów i antropologów ukazał także Mell Gibson w 
 znanym filmie  "Apocalipto"

Trzecią przyczyną dziesiątkującą Iberoamerykanów w XVI w. był wirus, który w ciągu kilku lat spowodował śmierć połowy ludności  (niektórzy mówią o 80%).  
Był on badany przez zespół ekspertów z uniwersytetu w Berkeley. Choroby zawiezione przez Europejczyków do Ameryki, takie jak gruźlica, zapalenie płuc, grypa, odra lub ospa, nie były znane w odseparowanej niszy ekologicznej Indian, którym brakowało obrony immunologicznej do walki z nimi, co znacznie przyczyniło się do ich wysokiej śmiertelności. 
 
      Należy również nadmienić, że
mówienie o wysoko rozwiniętej cywilizacji wydaje się mocno przesadzone. Aztekowie nie znali koła, ani żelaza. Nie udało się też im oswoić koni - cały transport na tamtych górskich terenach, a także to wszystko, co było konieczne do budowy olbrzymich świątyń i pałaców władców, spadło na barki niewolników.

       

     Tak więc 20 milionowe państwo Azteków zostało zdobyte w latach 1519-1520 przez garstkę Hiszpanów - 550 ludzi i 16 koni, którymi dowodził Cortez. Plemiona indiańskie, które miały już dosyć krwawego terroru i panowania Azteków, dołączały do Corteza. Po jego stronie stanęło około 100 tysięcy sprzymierzonych Indian. Oczywiście nie odbyło się bez krwawych walk. Jedną z pierwszych decyzji konkwistadorów było zniszczenie makabrycznych świątyń azteckich bóstw. Na miejscu największej świątyni „pierzastego węża” powstał kościół Santiago de Tlaltelolco. Misjonarze katoliccy wyruszyli w teren, otwierając katolickie kościoły, szkoły, sierocińce, szpitale. Jednak mocno zakorzenione zwyczaje pogańskie sprawiały, że kandydatów do przyjęcia religii katolickiej było relatywnie mało. Sytuacja uległa radykalnej zmianie dopiero po objawieniach Matki Bożej w 1531 r. na wzgórzu Tepeyac.



Madonna z Guadalupe
Tam zaledwie dziesięć lat po konkwiście, biednemu Indianinowi Juanowi Diego objawiła się ciemnoskóra Madonna. Przemówiła do niego w języku náhuatl i pozostawiła na szacie odbicie swojej sylwetki.
 Do dziś biedni, skrzywdzeni przez los modlą się do niej, wierząc w jej opiekę i pomoc. Właściwie trudno jest wyobrazić sobie współczesny Meksyk bez ciemnoskórej Madonny – jej wizerunki są obecne wszędzie: na domowych ołtarzykach, w autobusach, sklepach oraz na ołtarzach w kaplicach i kościołach. Sanktuarium Madonny z  Guadalaupe jest odwiedzane każdego roku przez miliony pielgrzymów z całego świata (*)












  


 Niestety prawdą jest, że głównym celem konkwistadorów zdobywających Iberoamerykę było złoto i inne dobra materialne, a okrucieństwo nie było im obce. Kierowali się pospolitą chęcią zarobku, dla której nawracanie na chrześcijaństwo stanowiło jedynie pretekst. Przykładem może tu być Pizzaro – zdobywca imperium Inków, w którym panowały stosunki społeczne podobne do Azteckich (obecnie Chile oraz Peru). Pizzaro podstępem  zabił władcę Inków wraz z 5 tys. szlachty indiańskiej. Podobnych zdobywców było niestety wielu. 
Jednak należy w tym miejscu zaznaczyć, że zapędy poszczególnych śmiałków były skutecznie, hamowane przez hiszpańską  Koronę, a tym samym przez Kościół. Mocą papieskiej decyzji hiszpańscy królowie byli jednocześnie zwierzchnikami Kościoła w podległych sobie dominiach. Inaczej niż w Ameryce Płn., gdzie panowała w tym zakresie „wolna amerykanka”i każdy Anglosas  mógł po prostu kupić ziemię razem z Indianami, (następnie mógł ich bezkarnie zabijać). Dzięki królowej Izabeli Katolickiej i Kościołowi Indianie z Ameryki Południowej nie podzielili losu północnych sąsiadów. Już w początkach konkwisty, po doniesieniach o okrucieństwie kolonizatorów, papiestwo uznało Indian za ludzi. Traktowanie Indian jako gorszy gatunek, nieuzasadniona przemoc i inne tego typu czynności groziły ekskomuniką. Na początku XVI w. - kilkuset hiszpańskich kolonistów zostało nią obłożonych i wygnanych z kolonii hiszpańskich

Uznany historyk Jean Dumont przybliża stosunki panujące między Koroną, a konkwistadorami : „Niewolnictwo Indian istniało z osobistej inicjatywy Kolumba, kiedy ten był wicekrólem odkrytych ziem. Izabela Katolicka zareagowała na to, nakazując gospodarzom Wysp Kanaryjskich przywrócić wolność tym wszystkim, którzy utracili ją po roku 1478. Rozkazała wysłać Indian z powrotem na Antyle, a swojemu specjalnemu wysłannikowi, Francisco de Bobadilli, poleciła, aby zdjął z nich kajdany niewoli. Tenże zajął miejsce Kolumba, a samego odkrywcę uwięził za nadużycia i odesłał do Hiszpanii. Od tego momentu przyjęta linia polityki była bardzo jasna: Indianie są ludźmi wolnymi, jak wszyscy inni poddani koronie i tak też powinni być traktowani zarówno w tym, co dotyczy ich osoby, jak i ich dóbr”.
Kto by zaś uważał te słowa za zbyt idylliczne, niech przeczyta kodycyl Izabeli : „Naszą główną intencją było, aby na przyznanych nam wyspach i lądach zamorskich, zarówno tych już odkrytych, jak i tych, które dopiero zostaną odkryte, wprowadzić naszą wiarę katolicką, wysyłając na te ziemie duchownych oraz inne mądre i bogobojne osoby, by gorliwie uczyli ich mieszkańców wiary i dobrych obyczajów; dlatego bardzo serdecznie proszę mojego Króla i Pana oraz nakazuję to mojej córce, księżniczce i jej mężowi, księciu, żeby ze wszystkich sił postępowali tak, aby nie dopuścić, by mieszkańcom wymienionych ziem oraz ziem, które w przyszłości zostaną zdobyte, działa się jakakolwiek krzywda osobista lub materialna. Czyńcie to, co konieczne, aby byli traktowani sprawiedliwie i humanitarnie, a jeśliby zostali w czymś skrzywdzeni, niech to zostanie naprawione”.


Korona hiszpańska wzięła pod protekcję wszystkich Indian z zajętych terenów, które otrzymały status równy ziemiom Hiszpańskim, zaś Indianie stali się pełnoprawnymi obywatelami hiszpańskimi.

Warto w tym miejscu wspomnieć  o dominikaninie Bartolome, który został mianowany przez Karola V „Oficjalnym Protektorem Wszystkich Indian” i otrzymał od korony zadanie zakończenia ich ucisku.
Ojciec Bartolome opracował formułę „Nowych Praw” które łączyły prawa korony hiszpańskiej i prawa regionalne. Od drugiej połowy XVI w. prześladowania Indian w hiszpańskiej części Ameryki Płd. zostały zatrzymane, aż w początku XVII w. praktycznie przestały mieć miejsce.

Także wyłącznie dzięki zabiegom Korony hiszpańskiej i Stolicy Apostolskiej nie doszło do wyniszczenia języków i kultur ludów ameryki przedkolumbijskiej. 
Historyk A. Toynbee (niekatolik) zajął się tym tematem i dotarł do źródeł, z których jasno wynika, że misjonarze nie zmuszali tubylców do nauki hiszpańskiego lub wyrzekania się swych tradycji, za to sami uczyli się rdzennych języków i tradycji. Stworzyli oni gramatykę, składnię i transkrypcję języków quechua, nahuatl, guarani, tarasque i wiele innych. W roku 1596 w uniwersytecie w Limie powołano katedrę języka quechua. W tym samym roku Rada do spraw Indian poprosiła Filipa II o pozwolenie na przymus nauki hiszpańskiego. Król powiedział „Nie wydaje się odpowiednie zmuszanie ich do porzucenia swego języka: można natomiast wyznaczyć nauczycieli dla tych, którzy dobrowolnie chcieliby nauczyć się naszego języka". . Protekcja tubylczych języków trwała do ustanowienia nowych republik w tej części świata w XIX wieku, kiedy to władze kreolskie wprowadziły przymus nauki hiszpańskiego, zlikwidowały katedry z nauczaniem rdzennych języków i wygnały misjonarzy katolickich.


      Niestety mit o nawracaniu ogniem i mieczem Ameryki jest powszechnie obowiązujący, a tylko osoby interesujące się historią słyszały np. o tzw. redukcjach: prowadzonych przez jezuitów w Ameryce Południowej misjach, w których Indianie żyli bezpiecznie i dostatnio, gdzie byli chronieni przed wyzyskiem ze strony świeckich magnatów, mogli pielęgnować swą kulturę i języki. Najprężniejsze redukcje istniały w Paragwaju. I właśnie tam dziś większość społeczeństwa to Indianie, a język guarani jest – obok hiszpańskiego – językiem urzędowym. 


     Owszem, Indianom w Ameryce południowej wyrządzono wiele zła. Torowanie mieczem drogi dla krzyża i krew rozlewana w imię Chrystusa, a właściwie pod jego pretekstem jest najbrutalniejszym szyderstwem z Ukrzyżowanego. Jednak należy wziąć pod uwagę ówczesne realia.Spotkanie dwóch tak odmiennych kultur było wielkim szokiem cywilizacyjnym, a patrząc na to, co wydarzyło się w Ameryce Północnej nietrudno wyobrazić sobie scenariusz jaki miałby miejsce, gdyby Korona hiszpańska i współpracujący z nią Kościół, pozwoliła poszczególnym konkwistadorom na „wolną amerykankę”.

     W 1992 roku w Santo Domingo (Dominikana) Jan Paweł II odprawił Mszę z okazji "pięćsetlecia ewangelizacji Nowego Świata", podczas której, wbrew wielu oczekiwaniom  nie przeprosił za udział katolików w kolonizacji Ameryki. W jego przemówieniu dominowała nuta dziękczynienia, podziw dla świętych Ameryki Łacińskiej i uznanie dla jej Kościoła.

Jan Paweł II w Ameryce łacińskiej jest i był kochany w sposób szczególny ale to już inny temat...
Jan Paweł II w Meksyku
(*)władcy Montezumy pokonuje Azteków, równając przy tym ich stolicę z ziemią. Następny okres to ujarzmienie Zapoteków i Huasteków oraz pacyfikacja reszty kraju. Odbudowano Tenochtitlan nazywając go Meksykiem, a Cortés stał się gubernatorem i kapitanem generalnym prowincji włączonej do Nowej Hiszpanii. W 1532 r. H. de Mendoza bada Zatokę Kalifornijską. W następnym roku odkryta zostaje Kalifornia kiedy to dwa okręty dotarły w okolice La Paz. W 1524 r. Pedro de Alvarado dociera do obecnej Wyżyny Gwatemalskiej i podbija tamtejsze tereny wraz głównym miastem Quetezaltengo dalej jego łupem padają tereny dzisiejszego Salwadoru. W 1547 r. podbity zostaje półwysep Jukatan a wraz z nim kończy swój żywot stara cywilizacja Majów. W 1524 r. zagarnięta zostaje Nikaragua przez Hernandeza de Cordobę

 (**) Przemówienia i homilie Ojca Świętego Jana Pawła II, Kraków 1997, s. 197

3 komentarze:

  1. Przed najazdem Hernana Cortesa imperium Azteków stało na bardzo wysokim poziomie rozwoju.

    To straszne, że tak szybko cywilizacja ta została unicestwiona.

    Ale nie będę o tym rozprawiać, chciałabym jedynie wnieść poprawkę dotyczącą podpisu pod zdjęciem. Otóż na zdjęciu widzimy Piramidę Księżyca w Teotihuacan.

    Pozdrawiam :)*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piórem Na Kamieniu11 października 2012 00:15

    Co do opisu dziękuję za poprawkę. Artykuł jest między innymi o tym, że cywilizacja Azteków nie stała na wysokim poziomie - wbrew obiegowej opinii, polecam szczególnie link do artykułu z Der Spiegiel omawiającego najnowsze badania archeologiczne: http://www.wici.info/News,Odnaleziono_oltarz_swiatyni_Aztekow,8358.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam komentarz, ale niestety coś się z tą strona dzieje, wyskakuje informacja "ups..."
      Spróbuję odtworzyć to, co napisałam...

      Nie tak dawno byłam w Meksyku i nie mam problemów z rozpoznawaniem tego co po Aztekach zostało.

      Przed wyjazdem przeczytałam kilka książek i obejrzałam kilka filmów.

      W Muzeum Antropologicznym w Meksyku raczej wnikliwe przyglądałam się zgromadzonym obiektom, między innymi kamieniom rytualnych ołtarzy, widziałam także to, co po Tenochtitlánie i jego bliźniaczym mieście Tlatelolco zostało...
      Najbardziej utkwił mi w pamięci film o rytualnej grze w pelotę...
      Zrobiłam także sporo zdjęć, niektóre z nich można obejrzeć na moim Picasie.

      Wszędzie gdzie nie byłam wspomina się wojny, zabory..., najsmutniejsze jest to że człowiek niczego się nie nauczył i nadal używa śmiercionośnej broni...

      Jedynie Papież Jan Paweł II walczył sercem, za co kochają go Indianie i wystawiają mu pomniki. Nigdy nie pokusiłam się o sprawdzenie ilu gloryfikowanych świętych, czy też świeckich stoi na postumentach z rękami zbroczonymi krwią. Może kiedyś podczas kolejnych moich wypraw ten temat zakiełkuje mi w głowie...

      Bogactwo kłuje w oczy i wyzwala rządzę posiadania. Nie prowadzi się wojen tam gdzie nie można niczego sobie przywłaszczyć...

      Pozdrawiam ciepło, życząc miłego dnia :)*

      Usuń