polub

"Posłuchajcie starego niedowiarka, który wie co mówi: Mistrzowska propaganda antychrześcijańska zdołała wytworzyć u chrześcijan, zwłaszcza u katolików, złą świadomość opanowaną niepokojem, jeśli już nie wstydem, z powodu własnej historii. Siłą stałego nacisku, od reformacji aż do naszych czasów, zdołała przekonać was, że jesteście odpowiedzialni za całe, albo prawie całe, zło na świecie. Sparaliżowała was na etapie masochistycznej autokrytyki.\" Nie było w historii bólu, cierpienia, którego nie przypisaliby wam. A wy, niemal zawsze nie znający swej przeszłości zaczęliście w to wierzyć, a nawet wspomagać ich w tym działaniu. A jeśli ktoś nawt ema jakieś uzasadnienie, to oczywiste jest, że w rozliczeniu dwudziestu wieków chrześcijaństwa światła zdecydowanie górują nad ciemnościami. Jeśli ktoś zostanie uderzony w prawy policzek to doskonałość ewangeliczna zaleca nadstawić i lewy. Jeśli jednak ktoś sprzeciwia się prawdzie ta sama doskonałość zobowiązuje do jej obrony, ponieważ tam, gdzie znieważa się prawdę, zamyka się wszystkie drogi do ludzkiego zbawienia. Bez prawdy nie ma miłości.\" - Leo Moulin przez pół wieku profesor historii i socjologii na uniwersytecie w Brukseli, autor wielu fascynujących książek, jest jednym z najbardziej znaczących intelektualistów w Europie. Świecki racjonalista, którego agnostycyzm graniczy z ateizmem

piątek, 21 września 2012

CZARNA LEGENDA - INKWIZYCJA



Moje zainteresowanie historią Inkwizycji rozpoczęło się dość nieoczekiwanie. W sierpniowy, wakacyjny dzień, włócząc się po Florencji, postanowiłam dla ochłody wejść do bazyliki Santa Croce. Tam zaskoczył mnie widok grobowca Galileusza - człowieka o którym wcześniej myślałam, jak zapewne wielu z nas – że zginął spalony na stosie.

Tam też poznałam historię astronoma, identyczną z opisaną (wg. dokumentów z procesu inkwizycyjnego) w książce pt. „W Obronie świętej Inkwizycji” Romana Konika (s.121): Galileusza nie torturowano, nie spalono na stosie, a nawet był w pewien sposób chroniony przez StolicęApostolską. Fakt, został skazany przez Święte Oficjum…ale na czytanie raz na tydzień siedmiu psalmów (pokutę i tak pozwolono odprawiać za niego pewnej siostrze zakonnej). Mieszkał spokojnie do końca życia u swego przyjaciela kardynała Picooloniego i dożywotnio pobierał dużą rentę od papieża. Poza tym stawiane mu zarzuty były ściśle teologiczne, nigdy nie dotyczyły teorii heliocentrycznej (o której pisał) .Oskarżenie dotyczyło interpretacji PismaŚw., któremu Galileusz zarzucał fałszywość. Co więcej ze strony Kościoła spotykał się ciągle z oznakami życzliwości i aprobaty – na prośbę Kurii Rzymskiej przewodniczył spotkaniom naukowym, podczas których tłumaczyłdoniosłość swych odkryć. Dzięki wsparciu papieża opublikował swą pracę,pt."Lettere suelle machie solari".


Odkrywając kolejne karty historii Inkwizycji, stwierdziłam, że jej krwawy obraz, znany mi głównie z literatury i filmu np. imię Róży Umberto Eco, jest tak samo przejaskrawiony, jak mit dotyczący Galileusza.


Chcąc podzielić się swoimi odkryciami - odkurzyć historię z propagandy ale nie wybielać, mam w pamięci i sercu słowa Jana Pawła II: Innym bolesnym zjawiskiem, nad którym synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy, jest przyzwolenie – okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach – na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą (Jan Paweł II, Tertio Millennio Adveniente, 1994, § 35.).


Uważam, jednak, że funkcjonujący obraz Inkwizycji , jako symbolu najstraszliwszego w dziejach cywilizacji, masowego prześladowania jest przesadzony i równie szkodliwy, co brak skruchy.

W efekcie propagandowego oblężenia, większość katolików pochyla ze wstydem głowę w przekonaniu, że historia Kościoła katolickiego naznaczona jest krwią, kłamstwem i okrucieństwem. W rezultacie coraz częściej zgadzają się z zarzutami braci z innych kościołów, twierdzących, że istnienie Inkwizycji, sprawia, że Kościół Katolicki nie jest tym Kościołem, który założył Jezus, skoro takich rzeczy się dopuścił w swej historii. 

Wiekom średnim przypisuje się stagnację, ociężałość umysłu, regres i ciemność, za które winą obarcza się Kościół - fundament ówczesnego ustroju. Gdy ten mroczny obraz dopełnimy Inkwizycją, która terrorem strzegła owego zacofania, wielu z nas myśli - „Jak dobrze, że nie żyję w średniowieczu”.

Paradoksalnie tę cenzurkę wystawiło Oświecenie - epoka znacznie bardziej krwawa, a także protestanci, których udział „w paleniu czarownic”– przewyższał udział KK.


Właściwie wstęp do tej „notki”, mógłby być identyczny, jak do poprzedniej o krucjatach, albowiem cały ten „propagandowy hałas”, podobnie jak w przypadku wypraw krzyżowych, rozpoczął się w epoce Reformacji. Wyjątkowo namiętnie przekłamywali historię Inkwizycji encyklopedyści, czyli ci, którzy przygotowali Rewolucję Francuską - terror z setkami tysięcy ofiar, (w tym niezliczoną liczbą duchownych) podczas, której pod hasłami „wolności, równości i braterstwa”,walczono szczególnie z wiarą. To Wolter nazwał Inkwizycję „krwawym trybunałem, przeraźliwym pomnikiem władzy mnichów”. Fałszywym obrazem karmi nas głównie literatura i film (nawet Monthy Pythona można przytoczyć bez zmian). Również propaganda komunistyczna, ma na tym polu swoje osiągnięcia.


Jednocześnie nasuwa się szersze pytanie, o prawdziwość „propagandy sukcesu ery nowożytnej” – czy faktycznie Europa XX w., z demokracją i jej dziećmi: dyktatorami (Hitlerem i Stalinem na czele), dwiema wojnami światowymi, bombą atomową, plagą nałogów, depresji, anoreksji i innych dewiacji jest tak bardzo postępowa wobec średniowiecza, jak zwykło się uważać? Czy symbol średniowiecznego ucisku – dziesięcina, stanowiąca 10 % od dochodu, była rzeczywiście gorsza, od obecnych 70 % – które w różnej formie, oddajemy rządom? Czy współczesne kobiety zyskały wolność, czy tylko nowe obowiązki? Czy wreszcie pogrążona w coraz większym kryzysie Europa nie zniknie z mapy pochłonięta przez ekspansję Chin i muzułmanów??


Wracając do tematu uściślijmy:


INKWIZYCJA DZIAŁAŁA TYLKO WOBEC KATOLIKÓW:
Nie chodziło więc o zwalczanie wrogów religii ale o zbawienie braci w wierze, którzy pobłądzili (jakkolwiek irracjonalnie dziś to brzmi). Wobec innych osób (np. żydzi, muzułmanie, prawosławni, Indianie bez chrztu) nie miała kompetencji działania – trochę inaczej miała się sprawa z Inkwizycją hiszpańską (1). Tak więc Inkwizycję powołano w celu walki z heretykami - katarami, albigensami, waldensami, po tym, jak działania pokojowe, ekskomuniki i misje nie odnosiły skutku. Inkwizycję powołano, po to:


- by nie dopuścić do samosądów nad heretykami,
- by nie dochodziło do karania osób niewinnych ale,

- by zagwarantować im sprawiedliwy proces

Obecnie bez wiedzy, czym były średniowieczne herezje, odczytuje się ich zwalczanie, jako zamach na wolności: obywatelskie, czy naganny brak tolerancji. Natomiast fakty są następujące: spośród średniowiecznych sekt najliczniejsi byli katarzy, którzy:


- Utrzymywali, że hierarchia kościelna jest wymysłem szatana, niszczyli przedmioty kultu, wzywali do krucjat przeciw kościołom (kościoły są niepotrzebne, modlić się można wszędzie – na polu, w lesie).


- Wzywali do ubóstwa – (podobnie jak niemal wszystkie ruchy heretyckie) – przeciwstawiając się przepychowi kościołów, dlatego dopuszczali się grabieży, połączonych często z przemocą i gwałtem. praktyki te, stały się zalążkiem przyszłych band łupiących praktycznie każdego, kto posiadał jakieś wartości materialne. Katarscy „doskonali”, na każdego neofitę nakładali obowiązek oddania majątku - w "imię ubóstwa". W efekcie, w praktyce katarzy gromadzili wiele bogactw.


- Wszystko, co cielesne uznawali za złe. Tak więc dzieci od urodzenia poddawali ścisłej diecie, izolowali je od społeczeństwa, twierdząc, że w ten sposób nie będą poddawane pokusom świata materialnego i będą dobrze mogły służyć sekcie.


- Uprawiali obrzędy takie jak endura – rytualna śmierć głodowa, a także rytualne morderstwa. W swoiście pojętej ascezie katarzy nawoływali także do rezygnacji z seksualności, a nawet prokreacji i dlatego dopuszczali się licznych aborcji, w wyniku, których ginęły nie tylko dzieci, ale i wiele kobiet.


- Dążyli do pozbawienia społeczeństwa więzi społecznych, rozbicia małżeństwa, rodziny,


- Uderzali w wymiar sprawiedliwości, podważali ważność umów i zobowiązań.(2)


Podobne zepsucie szerzone było przez albigensów. Ich straszne okrucieństwo i bezwzględność, dzika nienawiść do Kościoła, wywołały gwałtowne i równie radykalne odruchy i represje ludności. Wszędzie, gdzie się osiedlali wybuchały krwawe zamieszki, wzajemne rzezie. Wprawdzie na początku sądy świeckie prowadziły sprawy o herezje, jednak ich zła organizacja powodowała ogromny chaos, tortury i kary śmierci. Dlatego w 1231 r. powołano, przez papieża Grzegorza IX Trybunał Inkwizycyjny, który miał przywrócić spokój, ukarać winnych, a uchronić niewinnych. To sam lud domagał się oddania sprawiedliwości w ręce Kościoła.


Na marginesie można zaznaczyć, że również dziś nikogo nie dziwi ściganie zbrodniczych sekt, takich jak np. New Moon i wielu podobnych, których członkowie zagrożeni są śmiercią.


SYSTEM SĄDZENIA
System sądowniczy Inkwizycji na tle ówczesnego prawa świeckiego, był postępowy i stosunkowo łagodny. Oparty na przejrzystej, powolnej, drobiazgowej i opatrzonej instytucjami zabezpieczającymi oskarżonych procedurze. Jak bardzo trybunały inkwizycyjne różniły się od świeckich, świadczy to, że zwykli zbrodniarze często przyznawali się do herezji tylko po to, by sądziła ich Inkwizycja, a nie sąd świecki (gdzie niechybnie byliby skazani na śmierć).Okazuje się, że Święte Oficjum było pod wieloma względami typowym urzędem z obsesją na punkcie papierkowej roboty.

To właśnie Inkwizycja po raz pierwszy wprowadziła instytucje, mające zapewnić sprawiedliwy proces, a które są stosowane po dzień dzisiejszy. Należą do nich: - instytucja obrońcy - oskarżony musiał mieć obrońcę, zawodowego prawnika, wieloinstancyjność - od wyroku trybunału oskarżony mógł się odwołać, instytucja ławników, zwolnienie za dobre sprawowanie oraz rewolucyjna na owe czasy - zasada, iż nie wolno karać ludzi niepoczytalnych, starców, dzieci i kobiet w ciąży - przewód sądowy rozpoczynał się od obdukcji lekarskiej.


Podstawowym celem Trybunału Inkwizycyjnego było nawrócenie kacerzy. Najpierw więc, wyjaśniano naukę Kościoła, i konsekwencje trwania w błędzie, potem następował czas łaski, od 15 do 40 dni, w którym to czasie udzielano rozgrzeszenia, a dobrowolnie zgłaszającym się udzielano tylko kar kościelnych. Dopiero po tym okresie zaczynał się proces inkwizycyjny. Także zasięg inkwizycji nie był tak duży, jak głosi jej legenda. Kamen pisze: „Aktywność trybunału ograniczała się do stolic prowincji, bo mniejsze miejscowości mogły być wizytowane przez inkwizytorów co dziesięć lat. Dobór duchownych na urząd inkwizytora prowadzono bardzo starannie. Musieli to być ludzie o wysokich kwalifikacjach moralnych i intelektualnych. Niektórzy z nich, tak jak np. zmarły w 1252 r. Piotr z Werony, są dzisiaj świętymi naszego Kościoła. To prawda, że w Inkwizycji, jak w każdej złożonej z ludzi instytucji, trafiali się sprzeniewiercy (np. Konrad z Marburga czy Torquemada z Inkwizycji Hiszpańskiej), ale były to wyjątki, reguła była bowiem zupełnie inna.(3)


KARY
Należy pamiętać, że Inkwizycja działała w czasach, gdy za kradzież odcinano rękę, za recydywę wyłupiano oczy itd. Na tym tle sądy inkwizycyjne wypadają nad wyraz łagodnie.
Do najczęściej stosowanych kar należały: reprymenda, nakaz uczestnictwa we mszy św., odmawianie różańca, zapalenie świecy przy ołtarzu, posty, pielgrzymki. Z bardziej dotkliwych: dzielenie się majątkiem z biednymi, zakaz opuszczania miasta,
Od 1252 r. zaczęto stosować tortury, jako wyjątkowe ustępstwo wobec władz świeckich, pod następującymi warunkami:
-Nigdy na żądanie inkwizytora i nigdy w jego obecności. Tak więc wszelkie powieści i filmy, przedstawiające torturowanych w obecności inkwizytorów są tylko wierutnym kłamstwem. Podobnie, jak  przeróżne zdjęcia z narzędziami tortur, których rzekomo używała inkwizycja, były stosowane przez sądy państwowe.
- torturę wolno było zastosować tylko w ostateczności, za zgodą miejscowego biskupa i jedynie przez władze świeckie.
-Stosować ją tak, aby nie pociągała za sobą utraty zdrowia lub jakiegokolwiek kalectwa. Zaś każde zeznanie wydobyte za pomocą bólu nie było ważne o ile je oskarżony nie powtórzył dobrowolnie przed sądem, co najmniej 24 godziny później.
-Zdarzały się również wyroki śmierci. Część z nich wykonywano zaocznie tzn. palono kukły, zamiast skazanego. Wyrok śmierci był ostatecznością, poprzedzoną długą procedurą, a zasądzano go zasadniczo w dwóch przypadkach (4):
1. gdy heretyk był czynnym kaznodzieją swej wiary, odmawiał absolutnie współpracy i nie chciał słyszeć o nawróceniu.
2. gdy herezja miała podłoże dewiacji seksualnej. Bardzo wiele sekt odbywało odrażające (nawet jak dla nas, antykościelnych liberałów) praktyki. Weźmy choćby jednego z francuskich dowódców, towarzyszy Joanny d'Arc – Gills'a de Rais, który zabił 400 dzieci) .(5)

Ciężko tu o rzetelne dane - jednak wielu historyków badających Inkwizycję (J. Dedieu, L.A. Lorente, czy H. Kamen) mówią o 1% skazanych na śmierć. Wyrok śmierci nigdy nie był wykonywany przez sąd kościelny. W celu egzekucji oskarżonych oddawano władzy świeckiej, z prośbą o okazanie miłosierdzia i nieprzelewanie krwi.


LICZBY
Mit o masowym zasięgu i olbrzymiej ilości ofiar inkwizycji, czyni z niej instytucję masowej zagłady, prekursorkę SS, czy NKWD, organizacji, które w imię zbrodniczych ideałów wymordowały miliony ludzi. Tymczasem liczba zabitych z wyroku inkwizycji, prawdopodobnie nie przekroczyła w całej Europie i w całym średniowieczu kilku tysięcy (kilkaset lat). Dzisiaj, nawet niechętni Kościołowi badacze przyznają, że mówienie o setkach tysięcy ofiar inkwizycji kościelnej jest grubą przesadą. Coraz wyraźniej widać, jak celowo wymyślano w tym przypadku mityczne wręcz liczby. Nawet, historycy o lewicowo-liberalnej orientacji przyznają ostatnio, że drastycznie zawyżano liczbę jej ofiar, a mówienie o ludobójstwie inkwizycji włożyć trzeba między bajki – np. "Historia Hiszpanii" (zob. M. Tunon de Lara, J, V. Baruque, A. Dominguez Ortiz: Historia Hiszpanii. Kraków 1998, s. 224). Nikt nie wie dokładnie ile naprawdę ludzi zginęło z rąk Inkwizycji, ale nawet przyjmując dane takich wrogów tej instytucji jak Llorente, to mówimy o 200 tysiącach ludzi na przestrzeni kilkuset lat. Większość historyków mówi o 3-4 tysiącach ludzi. Karl Keating „Catholicism and Fundamentalism”.

Każdy, kto widział oparty na książce Umberto Eco film Imię róży, zna postać inkwizytora, Bernarda Guię, człowieka o szatańskiej przebiegłości i nieludzkim okrucieństwie. Duchowny ten istniał naprawdę i był jednym z czołowych inkwizytorów pierwszej połowy XIV wieku. Z jego pism nie wynika jednak, by był żądnym krwi i ludzkiego cierpienia sadystą. Zdaje się on raczej być ostrożnym, sprawiedliwym sędzią, pragnącym rzetelnie wypełniać swe obowiązki. W całej długoletniej karierze wydał tylko 42 wyroki śmierci. Piszę „tylko", bo sugerując się Imieniem róży, można by sądzić, iż było to jego tygodniowe, a nie życiowe pensum.


Gui nie był wyjątkiem. Ze szczątkowych tekstów źródłowych można wywnioskować,że inkwizytorzy wcale nie tak chętnie skazywali ludzi na śmierć. O jednym z nich, działającym u schyłku XIII wieku w okolicach Padwy, wiemy na przykład, że w ciągu 12 lat swojej działalności wydał pięć wyroków śmierci. Na terenie diecezji turyńskiej skazano na śmierć w całym XIV wieku tylko 22 osoby. W stolicy i epicentrum europejskich ruchów heretyckich, Carcassonne, zginęło z wyroku inkwizycji w latach 1245-1257 zaledwie 21 osób, a inkwizytor Bernard de Caux w ciągu swej dwuletniej działalności w tym mieście nie wydał żadnego wyroku śmierci.(4)


Oczywiście zdarzali się też krwawi inkwizytorzy. Za najgorszych uchodzili Konrad z Marburga (1180-1233) i Robert Bourge (działał w XIII w.). Pierwszy z nich został odwołany przez papieża Grzegorza IX i groziły mu surowe kary kościelne. Został jednak zabity 20 lipca 1233 r. przez krewnych jednej ze swych licznych ofiar. W związku z tym papież wydał dwie bulle (w roku 1233), które zmieniły istotne zmiany w pracy inkwizytorów. Na mocy tych bulli powołano instytucje specjalnych legatów papieskich, których zadaniem było sprawowanie pieczy nad działalnością inkwizycyjną. Mieli oni gwarantować uczciwość, rzetelność, łagodność, sprawiedliwość i całkowitą kontrolę nad Trybunałami.(5) 
Na przykład cieszący się ponurą sławą niesprawiedliwego okrutnika dominikanin Robert le Petitle został pozbawiony funkcji przez papieża, a przez swój zakon zamknięty w lochu. Zresztą często sama ludność czuwała, by poszczególni inkwizytorzy nie posuwali się zbyt daleko

PALENIE CZAROWNIC
Kolejny mit dotyczący inkwizycji związany jest z paleniem czarownic. Histeria polowań na czarownice ma niewiele wspólnego z Kościołem i Inkwizycją, choć jest im przypisywana.
W późnym średniowieczu Europę ogarnęło szaleństwo polowania na czarownice. Zabito wtedy dziesiątki, a może i setki tysięcy ludzi, ale to nie Inkwizycja, jak się zwykło potocznie twierdzić, rozpętała ów szał, lecz ogarnięta fobią ludność. To nie Inkwizycja wiodła prym w wydawaniu wyroków śmierci, ale instancje świeckie, choć niestety zbiorowa psychoza nie ominęła części katolików, jako członków społeczeństwa.
W krajach, gdzie istniała Inkwizycja, poddana szczegółowym przepisom, co do sposobu prowadzenia śledztwa i wydawania wyroków – zjawisko to było ograniczone ścisłymi normami prawnymi i weryfikowany przez władze zwierzchnie. Z kolei Marcin Luter, jak i Kalwin ostro występowali przeciw czarownicom. Skutkiem takiego układu czynników było, iż - według dzisiejszych szacunków - ponad 90% czarownic spalono w krajach protestanckich! W samych tylko Niemczech stracono ich ok. 100 000.

Błędem jest uznawanie polowania na czarownice, jako wymysłu chrześcijan ponieważ uprawianie czarów i ściganie czarowników można spotkać w bardzo wielu kulturach. Już w starożytnym Rzymie, za uprawianie czarów groziła kara śmierci, o czym informuje encyklopedia prawa rzymskiego. Trudno byłoby znaleźć kulturę, która by nie znała czarownictwa. Claude Lévi–Strauss stwierdził istnienie procesów o czary nawet u łagodnych Indian Zuni z Nowego Meksyku. 


Badacze upatrują się przyczyny szaleństwa stosów późnego średniowiecza w nasileniu leków, spowodowanych zarazą, która w XV w. przetoczyła się przez Europę.
Lęk ów ogarnął ówczesne społeczeństwo, prawdopodobnie dlatego, że masowo i powierzchownie schrystianizowane ludy średniowiecznej Europy, nie odrzuciły do końca swojej pogańskiej mentalności. Źródła mówiące o pracy duszpasterskiej wśród tych ludów dostarczają niezbitych dowodów na to, że w Kościele zdawano sobie sprawę z tych pogańskich pozostałości i starano się zarówno wiarę w czary i wiedźmy, jak i aktywne uprawianie czarów i zabobonów przezwyciężać przez pogłębianie postaw autentycznie chrześcijańskich. (6)

Podczas, gdy w całej Europie trwał szał palenia czarownic, Generalny Inkwizytor zwołał do Granady w 1526 r. sesję teologiczną. W jej efekcie władze Inkwizycji wielokrotnie zalecały ostrożność i powściągliwość w sprawach o czary. Stwierdzono, iż najskuteczniejszą metodą walki z czarostwem jest wzmożenie misji ewangelizacyjnej na terenach zagrożonych tymi praktykami, powszechne oświecenie religijne oraz fundowanie obiektów sakralnych w miejscach rzekomych sabatów. Wysunięto nawet postulat wypłacania z funduszy Inkwizycji zapomogi najbiedniejszym, aby nie szukali pomocy w praktykach magicznych.

Zdarzało się, że władze Inkwizycji, zapobiegały paleniu czarownic, wysłały na miejsce specjalnego wizytatora mającego przekonywać miejscową ludność do zaniechania procederu. Równocześnie zaostrzono kontrolę lokalnych trybunałów (np. z tego powodu zdymisjonowano w 1550 inkwizytora Sarmiento w Barcelonie).
Niestety zdarzało się, że i katolicy ulegali powszechnej fobii. W 1486 roku wychodzi książka Młot na czarownice (autorami byli dominikanie Sprenger i Kramer),w którym opisano "praktyki" czarownic. Stała się ona na długie lata szeroko rozpowszechnioną lekturą, mimo potępienia książki przez papieża Aleksandra VI. Ten sam papież zresztą osobiście uchylał wyroki procesów o czary, podobnie jak wcześniej papieże Innocenty III, Honoriusz III, Grzegorz IX, Celestyn IV, Innocenty IV, Aleksander IV, Urban IV, Klemens IV, którzy uchylali wyroki skazujące na śmierć (niestety królowie z reguły nie respektowali takiego uchylenia). W 1252 roku papież Innocenty IV wydał nawet bullę (ad exstirpanda) nakazującą łagodne traktowanie uwięzionych. Powtórzył też w niej zakaz stosowania tortur wobec przesłuchiwanych czarownic. Jak widać, mimo szaleństwa w całej Europie, władze Inkwizycji nie uległy manii polowań na czarownice, choć niestety głównie im te czyny są przypisywane. Trudno w to uwierzyć człowiekowi wychowanemu na propagandzie mówiącej, jak to inkwizycja hiszpańska polowała na czarownice. Fakty świadczą, iż właśnie zachowanieświętego Officium w tej sprawie stanowi najjaśniejszy punkt na mapie średniowiecznej Europy.

Pisząc o Inkwizycji się, nasuwa mi się pytanie, czy za jej czasów możliwe byłoby dojście do władzy takich oprawców, jak Hitler, Stalin, czy Mussolini? Czy możliwe byłoby powstanie tak wielce heretyckich ustrojów, jak faszyzm, czy komunizm. Okazuje się, że nie tylko moją głowę zaprzątają podobne myśli. Problem ten porusza także prof. Kucharczyk:


Trzeba było dziesiątków milionów ofiar systemu sowieckiego, żeby dowiedzieć się, ile kosztowało zaniechanie przez premiera Kiereńskiego (drugi premier Rosji po obaleniu caratu) postawienia przed sąd Lenina i jego towarzyszy. Kiereński, choć mógł, nie uczynił tego. Zapłaciła za to Rosja i miliony szarych ludzi. A ileż cierpień zaoszczędzonoby podjęciem w 1935 roku wojny prewencyjnej przeciw Hitlerowi (rozważanej przez Piłsudskiego)? Nie jest to efekciarskie dywagowanie historii czy zwykłe gdybanie. To jest przede wszystkim roztropność i nieuciekanie od odpowiedzialności za innych. W średniowieczu pasterze Kościoła nie uciekali od tej odpowiedzialności. Byli świadomi ciążącego na ich barkach obowiązku umacniania braci w wierze i strzeżenia ich największego skarbu - nieśmiertelnych dusz - przed błędami herezji (błędami mającymi także swoje społeczne konsekwencje). Pamiętali, co pisał święty Piotr, Książę Apostołów i pierwszy papież, przestrzegający swych braci w wierze przed heretykami: "Ci zaś, jak nierozumne zwierzęta, przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę, wypowiadając bluźnierstwa na to, czego nie znają, podlegną właśnie takiej zagładzie jako one, otrzymując karę jako zapłatę za niesprawiedliwość" (2 P 2, 12-13)



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
(1)Inkwizycja Hiszpańska – była instytucją państwową, o charakterze politycznym – choć miała charakter religijny i była częściowo powiązana z Kościołem ale też wielokrotnie przez kościół potępianą W jej składzie zasiadali w większości prawnicy, nie teologowie.
Tak hiszpańską inkwizycję opisuje hrabia Józef Tyszkiewicz:
W XV w. W Hiszpanii spotkały się Trzy narody, trzy odmienne światopoglądy, Tuziemiec Hiszpan - katolik, Maur – mahometanin, do niedawna władca, dziś zwyciężony, którego interesy lub węzły rodzinne przywiązały do kraju i Żyd. Narastające pomiędzy narodami napięcia, wraz z nimi samosądy zmusiły ówczesnych władców Ferdynanda i Izabelę do powołania Trybunałów Inkwizycyjnych.
Nowy trybunałzostał utworzony bullą papieską z z 1478 r – którą jednak uznaje się za wadliwą, gdyż papież zapewnił sobie jedynie teoretyczną władzę nad inkwzycją hiszpańską( s 100). W następnych latach utworzono kolejne trybunały, a od 1483pracami inkwizycji w Hiszpanii kierował spowiednik królowej Tomás de Torquemada. Inkwizycja hiszpańska nigdy nie sądziła jawnych żydów lub muzułmanów, a starała się dosięgnąć tylko tzw. maranos, czyli nowoochrzczonych. Rząd hiszpański, dla którego TrybunałInkwizycji okazał się państwową koniecznością, nie łatwo na ustanowienie go zyskał pozwolenie Rzymu. Papieże słusznie obawiali się wpływu polityki na bieg spraw i dopiero pod naciskiem wyraźnej schizmy narodowej, ustąpił Sykstus IV, wybierając z dwojga złego – mniejsze. Słuszne były obawy Rzymu, bo Inkwizycja hiszpańska bardzo szybko silnie popadła pod wpływy rządowe i często sięzdarzało, iż polityka brała górę nad prawem – zdarzały się nadużycia.
Krytyka katolicka jasno i szczerze to przyznaje, a zresztą cała odpowiedzialność za te pożałowania godne fakty spada wyłącznie na władze cywilne, które nadaremnie zasłaniały się od zarzutów względami racji stanu, która wymaga posunięćsprzecznych z prawami Boga. Wymykanie się spod kontroli.
Toteż papieże wciąż ponawiali swe protesty; wciąż kasowali wyroki trybunałów hiszpańskich,. Sykstus IV w 1482 wydał dwie bulle potępiające nadużycia inkwizytorów
Innocenty VIII skasował do 200 wyroków w ciągu jednego roku, Aleksander VI do 250 tylko w roku 1498, Paweł III, Pius IV, Grzegorz XIII. Innocenty bezustannie zajmował oporną,wobec rządu hiszpańskiego pozycję. Różnica zdań była tak wielka, że doprowadziła do ostrego sporu i w Hiszpanii rząd ośmielił się zaprowadzićcenzurę, nie ogłaszał breva papieskie, posunął się aż tak daleko, iż groził śmiercią tym wszystkim, którzy pomocy Rzymu wzywali. W 1509 roku nowy edykt rządowy nakładał karę .śmierci za ogłaszanie w Hiszpanii aktów Stolicy Apostolskiej, skierowanych przeciwko Inkwizycji. Doszło do tego, że w 1510 roku Papież Leon X wyklął, wbrew woli Karola V, tak Wielkiego Inkwizytora, jak i wszystkich jego pomocników; groziło wtedy zupełnym zerwaniem cesarza z Rzymem, lecz … zjawił się Luter, przyszedł niezmiernie ciężki okres reformacji. Papieżznów musiał pogodzić się z cesarzem, a to w nadziei uniknięcia większego znacznie nieszczęścia. Jednakże ani przez chwile nie przestała Stolica Apostolska czuwać nad Hiszpanią, dalej łagodziła wyroki, interweniowała, gdzie tylko to było możliwe. Tak więc na przykład deportacje Żydów z Hiszpanii nie miały nic wspólnego z Inkwizycją - były posunięciem królewskim
Jeśli chodzi o liczby, to w 1998 r. papież Jana Paweł II watykańskie archiwa inkwizycji– ciesząca się najbardziej ponurą sławą inkwizycja hiszpańska w latach 1540–1700 przeprowadziła 44 674 procesy z oskarżenia o zdradę świętej wiary katolickiej. Na karę śmierci skazano w nich dokładnie 1,8 proc. oskarżonych. Na dodatek część ze skazanych na śmierć sądzona była zaocznie (zdążyli zbiec lub ukryć się przed inkwizytorami) – na stosach spłonęły symboliczne kukły. Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/historia/1501047,1,inkwizycja-mniej-straszna.read#ixzz26uG1IuBQ – czyli w ciągu 160 lat około 800 osób – co daje 5 osób rocznie.

(2) W obronie Świętej Inkwizycji roman Konik (s.26)
(3) Ibidem - Procedura
(4) Ibidem
(5) Tribunali della coscienza" - Adriano Prosperi wykładowcy i profesora historii nowożytnej i średniowiecznej na Uniwersytecie w Pizie, jednego z największych autorytetów w dziedzinie Kontrreformacji. Twierdzi on, że - Inkwizycja ma na swym koncie „bardzo nieliczne skazania naśmierć, ale liczne kary moralne” . Wg prof. Prosperi, odsetek osób skazanych na śmierć przez Inkwizycję w czasach nowożytnych wynosił 2% wyroków ferowanych przez tę instytucję.
(6) ((Jacek Salij Op w Drodze Numer 368 (04/2004) )

CZARNA LEGENDA - KRUCJATY


Często spotykam się z różnymi zarzutami dotyczącymi Kościoła związanymi z jego historią. Czy zawsze są one uzasadnione, a przede wszystkim poparte faktami??? W niniejszym artykule omawiam "CZARNĄ LEGENDĘ KRUCJAT" - której sedno oddaje np. poniższy obrazek:





„Czarna legenda” krucjat ma swoją genezę w początkach reformacji, a pierwszym z jej orędowników był Marcin Luter. Później mit rozpowszechniała propaganda oświeceniowa, walcząca z katolicyzmem. I tak np. Wolter nazywał krucjaty następstwem panujących wierzeń, szaleństw i absurdów, krzyżowców zaś potworami zbroczonymi we krwi niewiast przez siebie zgwałconych. W swych poglądach nie był odosobniony. Także autor biblii oświeceniowców – pierwszej „Encyklopedii” – Diderot - pisał: Nikt by nie przypuszczał, że przyjdzie czas tak głębokich ciemności i tak wielkiego otępienia ludów i władców, co do ich interesów, że jedna część świata ruszy do małego zakątka, by wymordować jego mieszkańców i zawładnąć kawałkiem skały, nie wartym nawet kropelki krwi. Podobne poglądy miała większość intelektualistów tamtych czasów.

Wykreowany tak obraz, przetrwał do czasów obecnych, znalazł się w środkach masowego przekazu (np. film Ridley'a Scott'a „Królestwo Niebieskie” 2005 r., serial – „Krzyżowcy” 2001 r., skecze Monthy Pytona i wiele innych pozycji), literaturze, encyklopediach, podręcznikach.

Mit funkcjonuje również w polityce - ostatnio Bill Clinton w przemówieniu na Growntown, jako powód ataków terrorystycznych na Amerykę, podał chrześcijańskie krucjaty. Przytoczył słowa: "Krzyżowcy zdobywając Jerozolimę w 1099 r. wycięli w pień każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko w mieście, aż ulice po kolana spłynęły krwią."

W świetle powyższego, prawda o wyprawach krzyżowych, wydaje się być znana jedynie wąskiej grupie historyków – naukowców; w latach 70 – tych XX w. okoliczności wypraw krzyżowych stały się przedmiotem intensywnych badań. W ich wyniku większość zarzutów wobec krzyżowców (które chcę po krótce omówić) obalono. Niestety w dawnym "bloku wschodnim", a więc i w Polsce stan wiedzy historycznej, po latach zakłamań jest ciągle na bardzo kiepskim poziomie. W propagandzie dotyczącej krucjat najczęściej zakłamuje się ich główny powód: obronę przed naporem muzułmanów, zastępując go, nie znajdującymi pokrycia  w ówczesnych realiach, uzasadnieniami społeczno - ekonomicznymi: chciwością żądnych zysku krzyżowców i papiestwa, cynizmem, głupotą etc..

W zlaicyzowanym społeczeństwie, motyw religijny, będący ideologiczną podstawą krucjat obierany jest z pogardą, jako fanatyzm. Dzisiejszemu człowiekowi trudno uzmysłowić sobie  miłość ówczesnych chrześcijan do Ziemi Świętej, jako ziemskiej ojczyzny Chrystusa i cześć dla Jego Grobu, jako miejsca Zmartwychwstania. Mentalność ludzi średniowiecza jest naszym czasom na tyle obca, że motywy religijne nie są traktowane poważnie - potrzebne jest "materialne" uzasadienie. Mocno przesadzone okazały się także oskarżenia krzyżowców o okrucieństwo i barbarzyństwo.

Należy wiedzieć, że w momencie zwołania przez papieża pierwszej krucjaty w celu odzyskania Grobu Pańskiego w Jerozolimie (1096), muzułmanie, po trwających ponad 450 lat podbojach, mieli już 2/3 chrześcijańskich ziem.
Od śmierci Mahometa (632r.) – zdobyli tereny dzisiejszej Palestyny, Syrii, Egiptu, Libii i Iraku – (kolebkę chrześcijaństwa, z Jerozolimą i Grobem Pańskim włącznie), Tunezję i niemal całą Hiszpanię – z której następnie próbowali podbić tereny dzisiejszej Francji.
W latach 673 – 718 podjęli nieudane próby zdobycia Konstantynopola. W 823 r zdobyli Sardynię, Kretę, Maltę w 870 r. oraz w latach 831 – 878 Korsykę i Sycylię. Padły też pojedyncze rejony wybrzeża Półwyspu Apenińskiego.
W 846 r. doszło nawet do tego, iż muzułmanie zbezcześcili, znajdującą się wówczas poza murami Rzymu – Bazylikę Świętego Piotra i klasztor Monte Cassino. Dalsza ekspansja muzułmanów oznaczałaby unicestwienie chrześcijańskiego świata. Niezbędna okazała się obrona i bezpośrednie zaangażowanie Kościoła w działania zbrojne. Zmagania z naporem muzułmanów trwały ponad 6 wieków, a zakończyły się zwycięstwem chrześcijańskiej koalicji, pod dowództwem Jana III Sobieskiego.

Agresja islamska wobec chrześcijan wzmogła się w XI w., wraz z pojawieniem się na Bliskim Wschodzie, Turków seldżuckich, wtedy też pozycja chrześcijan uległa znacznemu pogorszeniu. Nasiliły się ataki i szykany. Poturbowany został Patriarcha Jerozolimski, którego powleczono za brodę po ulicach. Turcy wstrzymali ruch pątniczy, tolerowany wcześniej nawet przez Arabów. Zabroniono chrześcijanom wstępu do Jerozolimy. Ogółem pod panowaniem Turków zniszczono ok. 30 tys. kościołów. W XI w. większa część Azji Mniejszej znalazła się w rękach tureckich. Na zajętych terenach brutalni i fanatycznie oddani islamowi Turcy dokonali licznych rzezi miejscowych chrześcijan. Chrześcijańska ludność grecka i armeńska została wymordowana, albo zmuszona do ucieczki. Równolegle do sukcesów w Azji Mniejszej, Seldżucy wkroczyli do Syrii i Palestyny, zajmując w 1078 r. Jerozolimę.

Religia muzułmańska od początku promowała działania zbrojne wobec „niewiernych”. Mahomet nauczał, iż udział w wojnie przeciw tym, którzy stali na przeszkodzie w rozwoju nowej wiary jest religijnym i stałym obowiązkiem muzułmanina. Zawarte w Koranie zalecenia wyraźnie określają, jak należy postępować z „niewiernymi”: „Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi, a kiedy ich rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta”, albo: „O Proroku! Zwalczaj niewiernych i obłudników i bądź względem nich surowy!”. Jeżeli chodzi zaś o samych chrześcijan, Mahomet nawoływał wprost, aby wojna z nimi prowadzona była, póki „nie zapłacą daniny własną ręką i nie zostaną upokorzeni”.


W efekcie poza rzadkimi okresami spokoju, ludność chrześcijańska podlegała stałej dyskryminacji ze strony islamu. Po zwycięstwach armii muzułmańskich nastąpił natychmiastowy proces intensywnej islamizacji i arabizacji miejscowych ludów. Dość przyznać, że dwieście lat później muzułmanie stanowili już większość w stworzonym przez siebie imperium. A po upływie kolejnych stu lat, chrześcijanie liczyli jedynie ok. 1/20 ogółu populacji Lewantu. Konsekwencje niszczenia społeczności chrześcijańskich okazały się katastrofalne, co widać doskonale dziś, kiedy przyjrzymy się, jak nieliczni są chrześcijanie na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce.

Najcięższy los czekał chrześcijan pochodzenia arabskiego. Dla nich jedynym ratunkiem przed wymordowaniem była ucieczka na tereny bizantyjskie. Pozostałym, muzułmanie początkowo zaoferowali pewną tolerancję ale w zamian za to żądali olbrzymich podatków. Te prawdziwie astronomiczne kwoty były przez dłuższy czas głównym źródłem dochodów kalifatów, przeznaczanych na dalsze kampanie wojenne. Oprócz podatku pogłównego obowiązywał uciążliwy podatek - haradż – rolnicy musieli oddawać połowę swoich zbiorów. Wyznawcy Chrystusa zostali uznani za mieszkańców niższej kategorii. Zakazano im m.in. sprawowania urzędów, budowy kościołów i odnowy starych, publicznego wyznawania wiary, noszenia broni, poddawania krytyce islamu, czy jazdy konno. Poza tym nakazano im, aby nosili na sobie wyróżniające ich znaki (sic!) i ustępowali miejsca muzułmanom. Była to więc jawna polityka dyskryminacyjna. Chrześcijanina nieprzestrzegającego którejkolwiek z powyższych zasad czekał wybór między przymusem odejścia od wiary, a karą śmierci.

Wraz z upływem lat i dalszymi podbojami dojrzewała islamska koncepcja dżihadu - „świętej wojny”. W okresie wypraw krzyżowych uległa ona znacznemu zaostrzeniu. Niektórzy islamscy ideolodzy nie kryli przy tej okazji nienawiści i pogardy wobec chrześcijan. Ostatecznie „dżihad” zakładał obowiązkowy udział każdego muzułmanina w walce zbrojnej z „niewiernymi” i śmierć dla każdego współpracującego z nimi. Walka ta miała być prowadzona do momentu, kiedy cały świat znajdzie się we władaniu islamu. Muzułmańscy teologowie wyróżniali zatem obszar „dar al-islam” – gdzie triumfowała wiara i prawo islamu oraz „dar al-harb” – terytoria w posiadaniu „niewiernych”, o które toczy się wojna.

Jak już wspomniałam w świetle najnowszych badań historycznych nie obronił się żaden z podnoszonych wobec krucjat zarzutów, a w tym:

- główny mit o chęci wzbogacenia się. Uczestnikami wypraw krzyżowych byli ludzie już zamożni (z tytułami hrabiów i książąt). Przystąpienie do krucjaty oznaczało duże koszty, dlatego krzyżowcy sprzedawali swoje dobra bądź brali pożyczki pod ich zastaw. Bardzo często powodowani uniesieniem religijnym, w pośpiechu pozbywali się własności za przysłowiowy bezcen. Wielokrotnie całe rodziny składały się na wyprawę jednego przedstawiciela. Do niezwykle rzadkich należały przypadki powrotu z krucjat z bogactwem. Osoba, która wracała stawała raczej w obliczu potrzeby wykupu zastawów i spłaty długów, czy nawet ubóstwa. Udział w krucjacie pociągał za sobą same trudy i wyrzeczenia. Nie był on też tradycyjną wojaczką, gdzie można było zdobyć fortunę i sławę. Oczywiste było duże ryzyko utraty życia lub zdrowia. Zrozumiałymi były obawy ogarniające uczestnika wyprawy w obliczu dalekiej podróży do Jerozolimy. Wzmagały się, gdy krzyżowiec decydował się na wybór drogi morskiej (od końca XII w. był to najczęstszy sposób na dotarcie do Ziemi Świętej). Dla człowieka wychowanego na lądzie, trzytygodniowa podróż ówczesnym okrętem zapewniającym dla jednej osoby, maksymalnie jeden metr kwadratowy pokładu była sporym wyzwaniem. Do tego dochodziły wywołujące przerażenie sztormy i katastrofy. Przedzieranie się przez nieznane obce krainy w ekstremalnym klimacie, choroby, epidemie i walka na śmierć i życie z groźnym przeciwnikiem, potrafiły z pewnością zatrwożyć niejednego śmiałka. Z zachowanych źródeł wynika, że znaczna część krzyżowców świadoma była tego, że podczas wyprawy prawdopodobnie poniesie śmierć i dlatego prosiła o modlitwy wstawiennicze. Pomimo zagwarantowanej na czas krucjaty przez Kościół opieki prawnej dla rodziny i własności ziemskiej uczestnika wyprawy, krzyżowca ogarniał także naturalny niepokój o pozostawioną rodzinę.
- Obalono także mit o kolonizacyjnym celu podbojów. Obecnie wiadomo już, iż wiek XI wcale nie był okresem kryzysu, (jak sądzono wcześniej) który miał zmuszać krzyżowców do podboju bogatych wschodnich krain. Odwrotnie, był to czas prosperity feudalizmu. W Europie Zachodniej nastąpił dynamiczny wzrost gospodarczy. Rozkwitał handel, rzemiosło. Zaczęły znikać klęski głodu i epidemie.
Natomiast tezie o powstałym na skutek wyżu demograficznego zapotrzebowaniu na nowe ziemie przeczą liczne wówczas inicjatywy zagospodarowywania nieużytków rolnych oraz postępujący na coraz większą skalę proces karczowania europejskich lasów.
- Także zarzuty o niezwykłym okrucieństwie krzyżowców nie znajdują potwierdzenia w źródłach historycznych, (w tym muzułmańskich) - przybycie krzyżowców do Ziemi Świętej nie zaowocowało masowym opuszczaniem tych terenów przez Arabów (miało to miejsce dopiero w związku z założeniem państwa Izrael). Autorzy „czarnej legendy” pomijają ten fakt milczeniem. Próżno szukać po 1099 r. jakiejś masowej akcji nawracania na chrześcijaństwo mieczem, co potwierdzają źródła muzułmańskie, np. W Księdze kontemplacji Usami ibn Madiquisha czy w Podróżach Ibn Jubaira. Dzieła te stanowią świadectwa harmonijnej egzystencji społeczności muzułmańskiej i chrześcijańskiej na odzyskanych przez chrześcijan terenach. Nie było mowy o pełnej asymilacji ale nie wznoszono też murów. W Jerozolimie był Szpital św. Jana, w którym leczono rannych zbieranych z pól bitew, zarówno muzułmanów jak i łacinników. Zachowały się spisy kuchenne, z których wynika, że chorym i rannym religii mahometańskiej nie podawano np. wieprzowiny. Przyjmowano każdego, bez względu na wiarę. Bardzo żywą działalność prowadziły zakony, chroniące pątników, ale też ubogich. Miała miejsce wymiana wiedzy, osiągnięć nauki, medycyny między Arabami, a łacinnikami. Można powiedzieć, że krucjaty przyniosły średniowieczu renesans.
- W związku z krucjatami podnoszony jest także zarzut natury teologicznej. Twierdzi się, jakoby pierwsi, prawdziwi chrześcijanie byli pacyfistami,a idea krucjat była sprzeczna z autentycznymi naukami Jezusa. Owszem nurt pacyfistyczny istniał wśród chrześcijan pierwszych wieków. Nawet sam pacyfizm jest autorstwa chrześcijańskich myślicieli (Tertulian, Orygenes) ale był on zjawiskiem marginalnym i niespójnym. Faktycznie w początkowym okresie, chrześcijanie na terenie cesarstwa, wzbraniali się przed służbą wojskową (choć nie wszyscy). Nie miało to jednak związku z  rewolucyjnymi naukami Jezusa o miłości bliźniego, (który nigdy nie potępiał wojskowych, ani nie odmawiał prawa do obrony koniecznej*), czy pacyfizmem, co z  pogańskim charakterem ustroju cesarstwa i barbarzyńskim charakterem wojen, które w owym czasie były lokalne i rzadkie. Wojsko było zbieraniną rozpustnych rzezimieszków bez zasad, a wojnom przyświecał jedynie cel rabunkowy.Główny powód uchylania się od służby wojskowej tkwił w tym, że chrześcijanie nie mogli służyć cesarzowi przypisującemu sobie atrybuty boskości (np. Dioklecjan 286 r.).
Stosunek chrześcijan do wojska zaczął się zmieniać wraz z nasilaniem się prześladowań, a diametralnie zmienił się, po przyjęciu przez cesarzy chrześcijaństwa i oczyszczeniu służby wojskowej z naleciałości pogańskich. Niestety wraz z przyjęciem przez cesarzy chrześcijaństwa (IV w., cesarze Teodozjusz i Konstantyn) Kościół zaczął popadać w zbytnią zależność od władzy. Kolejni papieże podjęli trud systematycznego oczyszczania Kościoła z nazbyt ścisłych związków z władzą świecką. Najbardziej nieugięty w obronie przed roszczeniami władzy świeckiej pozostał św. Grzegorz VII. Za swój upór zapłacił utratą władzy w Rzymie i śmiercią na wygnaniu. Ostatecznie, po licznych reformach kolejnych papieży w XI w., (moment rozpoczęcia krucjat) można mówić o niezależności Kościoła wobec władzy świeckiej.

 Niewątpliwie jednak, nauki Jezusa, (w których miłość bliźniego stawiana jest na pierwszym miejscu) i echa szlachetnego pacyfizmu, znalazły swoje odbicie w idei „wojny sprawiedliwej” oraz uformowaniu „etosu rycerstwa”, który wykształcił się wraz z zaangażowaniem Kościoła w wyprawy krzyżowe. Wedle św. Augustyna wojna sprawiedliwa to taka, której celem jest ukaranie zła i przywrócenie spokoju. „Wojny są dozwolone i usprawiedliwione w tej mierze, w jakiej chronią ubogich i całą zbiorowość przed niegodziwością wrogów”. Zalecano umiar w prowadzeniu wojny - nie mszczenie się.

Wprowadzony "etos rycerza" – stanowił znaczący postęp, wobec wcześniejszego wojownika barbarzyńcy - np. na turniejach rycerskich preferowano sposób walki mający doprowadzić, do unieszkodliwienia przeciwnika i wzięcie go do niewoli. Itp. Religijność, idealizm, wierność przysiędze, odwaga, hart ducha i gotowość do poświęceń to najważniejsze cechy krzyżowców. Niezwykle ważny był aspekt duchowy wypraw krzyżowych, szczególną wagę przykładano do modlitwy - co dziennie odprawiano msze, stąd bogaty panteon świętych rycerzy.


Niestety, jak zawsze przy okazji tego typu ruchów – przepełnionych entuzjazmem, bez dostatecznej dozy roztropności, a zwłaszcza posłuszeństwa władzom kościelnym, dochodziło do nadużyć. Tak było w przypadku, nie „autoryzowanej” w żaden sposób przez Kościół „wyprawy ludowej” na której stanął samozwańczy prorok i charyzmatyk - Piotr Pustelnik. Jej przebieg był tragiczny – uczestnicy owej inicjatywy z 1096 roku dokonali w Nadrenii pogromów żydów. Nie pomogły stanowcze sprzeciwy lokalnych biskupów, którzy niejednokrotnie, jak w Spirze, czy Terwirze – ukrywali w swoich rezydencjach żydów. Właśnie tego typu ekscesy, dały później pożywkę kolejnemu mitowi o tym, że krucjaty łączyły się z prześladowaniem żydów przez Kościół.
Podobnie było z czwartą wyprawą krzyżową – której uczestnicy zamiast do Ziemi Świętej, udali się do Konstantynopola. Zbezczeszczono nawet wiele chrześcijańskich świątyń, zamordowano wielu prawosławnych duchownych. Było to całkowite odejście od krucjatowych idei. Wiarołomnych krzyżowców potępił papież Innocenty III, a w roku 2000 ponownie uczynił to Jan Paweł II - podczas wizyty w Grecji – co również często wykorzystywane jest w propagandzie – z faktu tych przeprosin wysnuwa się kolejny mit, na temat tego, że Jan Paweł II przeprosił za krucjaty jako takie.

Nagminnie pomija się także ważny aspekt udziału w krucjatach Kościoła wschodniego, przypisując wyprawy krzyżowe tylko i wyłącznie katolikom.

Przykrym następstwem funkcjonowania „czarnej legendy”, ale także fakt wspomnianych nadużyć,  jest odchodzenie od chrześcijaństwa. Bez głębszej analizy wydarzeń. Na zasadzie absurdalnego twierdzenia, że w każdym konflikcie "prawda leży pośrodku”. Jeśli gdzieś się biją, to znaczy, że "są siebie warci". Zwykle ktoś atakuje, a ktoś się broni,  prawda natomiast "nie leży pośrodku" tylko  "tam, gdzie leży" -  gdyby było inaczej - zbyteczne byłyby sądy, a katowi i ofierze, przysługiwałby ten sam wyrok.
Powyższe zakłamania budzą w człowieku poczucie zagubienia i powodują całkowite negowanie wszelkiej religii, jako zarzewia konfliktów. Zrozumiałym jest, że jeśli nagminnie ma się do czynienia z wypaczonym obrazem "wielkich okrucieństw", następuje utrata zaufania do chrześcijaństwa. Warto więc odkłamywać mity, by nie przysłaniały sensu Objawienia Jezusa, jakim jest miłość.






-------------------------------------------------- -------------------------------------------------- ---





(*)Zbawiciel, uzdrawiając sługę rzymskiego setnika z Kafarnaum, nie poleca mu porzucenia zawodu żołnierza, ale wręcz stawia go Żydom za wzór do naśladowania: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary (Mt 8, 5-13)





Pytali go też żołnierze,(św. Jana Chrzciciela), mówiąc: A my co mamy czynić? I rzekł im: Na nikim nic nie wymuszajcie ani nie oskarżajcie fałszywie dla zysku, lecz poprzestawajcie na swoim
żołdzie. (Łuk. 3, 14)





Chętnych do bardziej szczegółowego zapoznania się z omawianym tematem, dokumentami źródłowymi, bardziej szczegółowym opisem powyższego tematu można zachęcić do lektury książki prof. Grzegorza Kucharczyka Zbrojne Pielgrzymki – Historia Wypraw Krzyżowych.