polub

"Posłuchajcie starego niedowiarka, który wie co mówi: Mistrzowska propaganda antychrześcijańska zdołała wytworzyć u chrześcijan, zwłaszcza u katolików, złą świadomość opanowaną niepokojem, jeśli już nie wstydem, z powodu własnej historii. Siłą stałego nacisku, od reformacji aż do naszych czasów, zdołała przekonać was, że jesteście odpowiedzialni za całe, albo prawie całe, zło na świecie. Sparaliżowała was na etapie masochistycznej autokrytyki.\" Nie było w historii bólu, cierpienia, którego nie przypisaliby wam. A wy, niemal zawsze nie znający swej przeszłości zaczęliście w to wierzyć, a nawet wspomagać ich w tym działaniu. A jeśli ktoś nawt ema jakieś uzasadnienie, to oczywiste jest, że w rozliczeniu dwudziestu wieków chrześcijaństwa światła zdecydowanie górują nad ciemnościami. Jeśli ktoś zostanie uderzony w prawy policzek to doskonałość ewangeliczna zaleca nadstawić i lewy. Jeśli jednak ktoś sprzeciwia się prawdzie ta sama doskonałość zobowiązuje do jej obrony, ponieważ tam, gdzie znieważa się prawdę, zamyka się wszystkie drogi do ludzkiego zbawienia. Bez prawdy nie ma miłości.\" - Leo Moulin przez pół wieku profesor historii i socjologii na uniwersytecie w Brukseli, autor wielu fascynujących książek, jest jednym z najbardziej znaczących intelektualistów w Europie. Świecki racjonalista, którego agnostycyzm graniczy z ateizmem

piątek, 21 września 2012

CZARNA LEGENDA - KRUCJATY


Często spotykam się z różnymi zarzutami dotyczącymi Kościoła związanymi z jego historią. Czy zawsze są one uzasadnione, a przede wszystkim poparte faktami??? W niniejszym artykule omawiam "CZARNĄ LEGENDĘ KRUCJAT" - której sedno oddaje np. poniższy obrazek:





„Czarna legenda” krucjat ma swoją genezę w początkach reformacji, a pierwszym z jej orędowników był Marcin Luter. Później mit rozpowszechniała propaganda oświeceniowa, walcząca z katolicyzmem. I tak np. Wolter nazywał krucjaty następstwem panujących wierzeń, szaleństw i absurdów, krzyżowców zaś potworami zbroczonymi we krwi niewiast przez siebie zgwałconych. W swych poglądach nie był odosobniony. Także autor biblii oświeceniowców – pierwszej „Encyklopedii” – Diderot - pisał: Nikt by nie przypuszczał, że przyjdzie czas tak głębokich ciemności i tak wielkiego otępienia ludów i władców, co do ich interesów, że jedna część świata ruszy do małego zakątka, by wymordować jego mieszkańców i zawładnąć kawałkiem skały, nie wartym nawet kropelki krwi. Podobne poglądy miała większość intelektualistów tamtych czasów.

Wykreowany tak obraz, przetrwał do czasów obecnych, znalazł się w środkach masowego przekazu (np. film Ridley'a Scott'a „Królestwo Niebieskie” 2005 r., serial – „Krzyżowcy” 2001 r., skecze Monthy Pytona i wiele innych pozycji), literaturze, encyklopediach, podręcznikach.

Mit funkcjonuje również w polityce - ostatnio Bill Clinton w przemówieniu na Growntown, jako powód ataków terrorystycznych na Amerykę, podał chrześcijańskie krucjaty. Przytoczył słowa: "Krzyżowcy zdobywając Jerozolimę w 1099 r. wycięli w pień każdego mężczyznę, każdą kobietę i każde dziecko w mieście, aż ulice po kolana spłynęły krwią."

W świetle powyższego, prawda o wyprawach krzyżowych, wydaje się być znana jedynie wąskiej grupie historyków – naukowców; w latach 70 – tych XX w. okoliczności wypraw krzyżowych stały się przedmiotem intensywnych badań. W ich wyniku większość zarzutów wobec krzyżowców (które chcę po krótce omówić) obalono. Niestety w dawnym "bloku wschodnim", a więc i w Polsce stan wiedzy historycznej, po latach zakłamań jest ciągle na bardzo kiepskim poziomie. W propagandzie dotyczącej krucjat najczęściej zakłamuje się ich główny powód: obronę przed naporem muzułmanów, zastępując go, nie znajdującymi pokrycia  w ówczesnych realiach, uzasadnieniami społeczno - ekonomicznymi: chciwością żądnych zysku krzyżowców i papiestwa, cynizmem, głupotą etc..

W zlaicyzowanym społeczeństwie, motyw religijny, będący ideologiczną podstawą krucjat obierany jest z pogardą, jako fanatyzm. Dzisiejszemu człowiekowi trudno uzmysłowić sobie  miłość ówczesnych chrześcijan do Ziemi Świętej, jako ziemskiej ojczyzny Chrystusa i cześć dla Jego Grobu, jako miejsca Zmartwychwstania. Mentalność ludzi średniowiecza jest naszym czasom na tyle obca, że motywy religijne nie są traktowane poważnie - potrzebne jest "materialne" uzasadienie. Mocno przesadzone okazały się także oskarżenia krzyżowców o okrucieństwo i barbarzyństwo.

Należy wiedzieć, że w momencie zwołania przez papieża pierwszej krucjaty w celu odzyskania Grobu Pańskiego w Jerozolimie (1096), muzułmanie, po trwających ponad 450 lat podbojach, mieli już 2/3 chrześcijańskich ziem.
Od śmierci Mahometa (632r.) – zdobyli tereny dzisiejszej Palestyny, Syrii, Egiptu, Libii i Iraku – (kolebkę chrześcijaństwa, z Jerozolimą i Grobem Pańskim włącznie), Tunezję i niemal całą Hiszpanię – z której następnie próbowali podbić tereny dzisiejszej Francji.
W latach 673 – 718 podjęli nieudane próby zdobycia Konstantynopola. W 823 r zdobyli Sardynię, Kretę, Maltę w 870 r. oraz w latach 831 – 878 Korsykę i Sycylię. Padły też pojedyncze rejony wybrzeża Półwyspu Apenińskiego.
W 846 r. doszło nawet do tego, iż muzułmanie zbezcześcili, znajdującą się wówczas poza murami Rzymu – Bazylikę Świętego Piotra i klasztor Monte Cassino. Dalsza ekspansja muzułmanów oznaczałaby unicestwienie chrześcijańskiego świata. Niezbędna okazała się obrona i bezpośrednie zaangażowanie Kościoła w działania zbrojne. Zmagania z naporem muzułmanów trwały ponad 6 wieków, a zakończyły się zwycięstwem chrześcijańskiej koalicji, pod dowództwem Jana III Sobieskiego.

Agresja islamska wobec chrześcijan wzmogła się w XI w., wraz z pojawieniem się na Bliskim Wschodzie, Turków seldżuckich, wtedy też pozycja chrześcijan uległa znacznemu pogorszeniu. Nasiliły się ataki i szykany. Poturbowany został Patriarcha Jerozolimski, którego powleczono za brodę po ulicach. Turcy wstrzymali ruch pątniczy, tolerowany wcześniej nawet przez Arabów. Zabroniono chrześcijanom wstępu do Jerozolimy. Ogółem pod panowaniem Turków zniszczono ok. 30 tys. kościołów. W XI w. większa część Azji Mniejszej znalazła się w rękach tureckich. Na zajętych terenach brutalni i fanatycznie oddani islamowi Turcy dokonali licznych rzezi miejscowych chrześcijan. Chrześcijańska ludność grecka i armeńska została wymordowana, albo zmuszona do ucieczki. Równolegle do sukcesów w Azji Mniejszej, Seldżucy wkroczyli do Syrii i Palestyny, zajmując w 1078 r. Jerozolimę.

Religia muzułmańska od początku promowała działania zbrojne wobec „niewiernych”. Mahomet nauczał, iż udział w wojnie przeciw tym, którzy stali na przeszkodzie w rozwoju nowej wiary jest religijnym i stałym obowiązkiem muzułmanina. Zawarte w Koranie zalecenia wyraźnie określają, jak należy postępować z „niewiernymi”: „Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi, a kiedy ich rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta”, albo: „O Proroku! Zwalczaj niewiernych i obłudników i bądź względem nich surowy!”. Jeżeli chodzi zaś o samych chrześcijan, Mahomet nawoływał wprost, aby wojna z nimi prowadzona była, póki „nie zapłacą daniny własną ręką i nie zostaną upokorzeni”.


W efekcie poza rzadkimi okresami spokoju, ludność chrześcijańska podlegała stałej dyskryminacji ze strony islamu. Po zwycięstwach armii muzułmańskich nastąpił natychmiastowy proces intensywnej islamizacji i arabizacji miejscowych ludów. Dość przyznać, że dwieście lat później muzułmanie stanowili już większość w stworzonym przez siebie imperium. A po upływie kolejnych stu lat, chrześcijanie liczyli jedynie ok. 1/20 ogółu populacji Lewantu. Konsekwencje niszczenia społeczności chrześcijańskich okazały się katastrofalne, co widać doskonale dziś, kiedy przyjrzymy się, jak nieliczni są chrześcijanie na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce.

Najcięższy los czekał chrześcijan pochodzenia arabskiego. Dla nich jedynym ratunkiem przed wymordowaniem była ucieczka na tereny bizantyjskie. Pozostałym, muzułmanie początkowo zaoferowali pewną tolerancję ale w zamian za to żądali olbrzymich podatków. Te prawdziwie astronomiczne kwoty były przez dłuższy czas głównym źródłem dochodów kalifatów, przeznaczanych na dalsze kampanie wojenne. Oprócz podatku pogłównego obowiązywał uciążliwy podatek - haradż – rolnicy musieli oddawać połowę swoich zbiorów. Wyznawcy Chrystusa zostali uznani za mieszkańców niższej kategorii. Zakazano im m.in. sprawowania urzędów, budowy kościołów i odnowy starych, publicznego wyznawania wiary, noszenia broni, poddawania krytyce islamu, czy jazdy konno. Poza tym nakazano im, aby nosili na sobie wyróżniające ich znaki (sic!) i ustępowali miejsca muzułmanom. Była to więc jawna polityka dyskryminacyjna. Chrześcijanina nieprzestrzegającego którejkolwiek z powyższych zasad czekał wybór między przymusem odejścia od wiary, a karą śmierci.

Wraz z upływem lat i dalszymi podbojami dojrzewała islamska koncepcja dżihadu - „świętej wojny”. W okresie wypraw krzyżowych uległa ona znacznemu zaostrzeniu. Niektórzy islamscy ideolodzy nie kryli przy tej okazji nienawiści i pogardy wobec chrześcijan. Ostatecznie „dżihad” zakładał obowiązkowy udział każdego muzułmanina w walce zbrojnej z „niewiernymi” i śmierć dla każdego współpracującego z nimi. Walka ta miała być prowadzona do momentu, kiedy cały świat znajdzie się we władaniu islamu. Muzułmańscy teologowie wyróżniali zatem obszar „dar al-islam” – gdzie triumfowała wiara i prawo islamu oraz „dar al-harb” – terytoria w posiadaniu „niewiernych”, o które toczy się wojna.

Jak już wspomniałam w świetle najnowszych badań historycznych nie obronił się żaden z podnoszonych wobec krucjat zarzutów, a w tym:

- główny mit o chęci wzbogacenia się. Uczestnikami wypraw krzyżowych byli ludzie już zamożni (z tytułami hrabiów i książąt). Przystąpienie do krucjaty oznaczało duże koszty, dlatego krzyżowcy sprzedawali swoje dobra bądź brali pożyczki pod ich zastaw. Bardzo często powodowani uniesieniem religijnym, w pośpiechu pozbywali się własności za przysłowiowy bezcen. Wielokrotnie całe rodziny składały się na wyprawę jednego przedstawiciela. Do niezwykle rzadkich należały przypadki powrotu z krucjat z bogactwem. Osoba, która wracała stawała raczej w obliczu potrzeby wykupu zastawów i spłaty długów, czy nawet ubóstwa. Udział w krucjacie pociągał za sobą same trudy i wyrzeczenia. Nie był on też tradycyjną wojaczką, gdzie można było zdobyć fortunę i sławę. Oczywiste było duże ryzyko utraty życia lub zdrowia. Zrozumiałymi były obawy ogarniające uczestnika wyprawy w obliczu dalekiej podróży do Jerozolimy. Wzmagały się, gdy krzyżowiec decydował się na wybór drogi morskiej (od końca XII w. był to najczęstszy sposób na dotarcie do Ziemi Świętej). Dla człowieka wychowanego na lądzie, trzytygodniowa podróż ówczesnym okrętem zapewniającym dla jednej osoby, maksymalnie jeden metr kwadratowy pokładu była sporym wyzwaniem. Do tego dochodziły wywołujące przerażenie sztormy i katastrofy. Przedzieranie się przez nieznane obce krainy w ekstremalnym klimacie, choroby, epidemie i walka na śmierć i życie z groźnym przeciwnikiem, potrafiły z pewnością zatrwożyć niejednego śmiałka. Z zachowanych źródeł wynika, że znaczna część krzyżowców świadoma była tego, że podczas wyprawy prawdopodobnie poniesie śmierć i dlatego prosiła o modlitwy wstawiennicze. Pomimo zagwarantowanej na czas krucjaty przez Kościół opieki prawnej dla rodziny i własności ziemskiej uczestnika wyprawy, krzyżowca ogarniał także naturalny niepokój o pozostawioną rodzinę.
- Obalono także mit o kolonizacyjnym celu podbojów. Obecnie wiadomo już, iż wiek XI wcale nie był okresem kryzysu, (jak sądzono wcześniej) który miał zmuszać krzyżowców do podboju bogatych wschodnich krain. Odwrotnie, był to czas prosperity feudalizmu. W Europie Zachodniej nastąpił dynamiczny wzrost gospodarczy. Rozkwitał handel, rzemiosło. Zaczęły znikać klęski głodu i epidemie.
Natomiast tezie o powstałym na skutek wyżu demograficznego zapotrzebowaniu na nowe ziemie przeczą liczne wówczas inicjatywy zagospodarowywania nieużytków rolnych oraz postępujący na coraz większą skalę proces karczowania europejskich lasów.
- Także zarzuty o niezwykłym okrucieństwie krzyżowców nie znajdują potwierdzenia w źródłach historycznych, (w tym muzułmańskich) - przybycie krzyżowców do Ziemi Świętej nie zaowocowało masowym opuszczaniem tych terenów przez Arabów (miało to miejsce dopiero w związku z założeniem państwa Izrael). Autorzy „czarnej legendy” pomijają ten fakt milczeniem. Próżno szukać po 1099 r. jakiejś masowej akcji nawracania na chrześcijaństwo mieczem, co potwierdzają źródła muzułmańskie, np. W Księdze kontemplacji Usami ibn Madiquisha czy w Podróżach Ibn Jubaira. Dzieła te stanowią świadectwa harmonijnej egzystencji społeczności muzułmańskiej i chrześcijańskiej na odzyskanych przez chrześcijan terenach. Nie było mowy o pełnej asymilacji ale nie wznoszono też murów. W Jerozolimie był Szpital św. Jana, w którym leczono rannych zbieranych z pól bitew, zarówno muzułmanów jak i łacinników. Zachowały się spisy kuchenne, z których wynika, że chorym i rannym religii mahometańskiej nie podawano np. wieprzowiny. Przyjmowano każdego, bez względu na wiarę. Bardzo żywą działalność prowadziły zakony, chroniące pątników, ale też ubogich. Miała miejsce wymiana wiedzy, osiągnięć nauki, medycyny między Arabami, a łacinnikami. Można powiedzieć, że krucjaty przyniosły średniowieczu renesans.
- W związku z krucjatami podnoszony jest także zarzut natury teologicznej. Twierdzi się, jakoby pierwsi, prawdziwi chrześcijanie byli pacyfistami,a idea krucjat była sprzeczna z autentycznymi naukami Jezusa. Owszem nurt pacyfistyczny istniał wśród chrześcijan pierwszych wieków. Nawet sam pacyfizm jest autorstwa chrześcijańskich myślicieli (Tertulian, Orygenes) ale był on zjawiskiem marginalnym i niespójnym. Faktycznie w początkowym okresie, chrześcijanie na terenie cesarstwa, wzbraniali się przed służbą wojskową (choć nie wszyscy). Nie miało to jednak związku z  rewolucyjnymi naukami Jezusa o miłości bliźniego, (który nigdy nie potępiał wojskowych, ani nie odmawiał prawa do obrony koniecznej*), czy pacyfizmem, co z  pogańskim charakterem ustroju cesarstwa i barbarzyńskim charakterem wojen, które w owym czasie były lokalne i rzadkie. Wojsko było zbieraniną rozpustnych rzezimieszków bez zasad, a wojnom przyświecał jedynie cel rabunkowy.Główny powód uchylania się od służby wojskowej tkwił w tym, że chrześcijanie nie mogli służyć cesarzowi przypisującemu sobie atrybuty boskości (np. Dioklecjan 286 r.).
Stosunek chrześcijan do wojska zaczął się zmieniać wraz z nasilaniem się prześladowań, a diametralnie zmienił się, po przyjęciu przez cesarzy chrześcijaństwa i oczyszczeniu służby wojskowej z naleciałości pogańskich. Niestety wraz z przyjęciem przez cesarzy chrześcijaństwa (IV w., cesarze Teodozjusz i Konstantyn) Kościół zaczął popadać w zbytnią zależność od władzy. Kolejni papieże podjęli trud systematycznego oczyszczania Kościoła z nazbyt ścisłych związków z władzą świecką. Najbardziej nieugięty w obronie przed roszczeniami władzy świeckiej pozostał św. Grzegorz VII. Za swój upór zapłacił utratą władzy w Rzymie i śmiercią na wygnaniu. Ostatecznie, po licznych reformach kolejnych papieży w XI w., (moment rozpoczęcia krucjat) można mówić o niezależności Kościoła wobec władzy świeckiej.

 Niewątpliwie jednak, nauki Jezusa, (w których miłość bliźniego stawiana jest na pierwszym miejscu) i echa szlachetnego pacyfizmu, znalazły swoje odbicie w idei „wojny sprawiedliwej” oraz uformowaniu „etosu rycerstwa”, który wykształcił się wraz z zaangażowaniem Kościoła w wyprawy krzyżowe. Wedle św. Augustyna wojna sprawiedliwa to taka, której celem jest ukaranie zła i przywrócenie spokoju. „Wojny są dozwolone i usprawiedliwione w tej mierze, w jakiej chronią ubogich i całą zbiorowość przed niegodziwością wrogów”. Zalecano umiar w prowadzeniu wojny - nie mszczenie się.

Wprowadzony "etos rycerza" – stanowił znaczący postęp, wobec wcześniejszego wojownika barbarzyńcy - np. na turniejach rycerskich preferowano sposób walki mający doprowadzić, do unieszkodliwienia przeciwnika i wzięcie go do niewoli. Itp. Religijność, idealizm, wierność przysiędze, odwaga, hart ducha i gotowość do poświęceń to najważniejsze cechy krzyżowców. Niezwykle ważny był aspekt duchowy wypraw krzyżowych, szczególną wagę przykładano do modlitwy - co dziennie odprawiano msze, stąd bogaty panteon świętych rycerzy.


Niestety, jak zawsze przy okazji tego typu ruchów – przepełnionych entuzjazmem, bez dostatecznej dozy roztropności, a zwłaszcza posłuszeństwa władzom kościelnym, dochodziło do nadużyć. Tak było w przypadku, nie „autoryzowanej” w żaden sposób przez Kościół „wyprawy ludowej” na której stanął samozwańczy prorok i charyzmatyk - Piotr Pustelnik. Jej przebieg był tragiczny – uczestnicy owej inicjatywy z 1096 roku dokonali w Nadrenii pogromów żydów. Nie pomogły stanowcze sprzeciwy lokalnych biskupów, którzy niejednokrotnie, jak w Spirze, czy Terwirze – ukrywali w swoich rezydencjach żydów. Właśnie tego typu ekscesy, dały później pożywkę kolejnemu mitowi o tym, że krucjaty łączyły się z prześladowaniem żydów przez Kościół.
Podobnie było z czwartą wyprawą krzyżową – której uczestnicy zamiast do Ziemi Świętej, udali się do Konstantynopola. Zbezczeszczono nawet wiele chrześcijańskich świątyń, zamordowano wielu prawosławnych duchownych. Było to całkowite odejście od krucjatowych idei. Wiarołomnych krzyżowców potępił papież Innocenty III, a w roku 2000 ponownie uczynił to Jan Paweł II - podczas wizyty w Grecji – co również często wykorzystywane jest w propagandzie – z faktu tych przeprosin wysnuwa się kolejny mit, na temat tego, że Jan Paweł II przeprosił za krucjaty jako takie.

Nagminnie pomija się także ważny aspekt udziału w krucjatach Kościoła wschodniego, przypisując wyprawy krzyżowe tylko i wyłącznie katolikom.

Przykrym następstwem funkcjonowania „czarnej legendy”, ale także fakt wspomnianych nadużyć,  jest odchodzenie od chrześcijaństwa. Bez głębszej analizy wydarzeń. Na zasadzie absurdalnego twierdzenia, że w każdym konflikcie "prawda leży pośrodku”. Jeśli gdzieś się biją, to znaczy, że "są siebie warci". Zwykle ktoś atakuje, a ktoś się broni,  prawda natomiast "nie leży pośrodku" tylko  "tam, gdzie leży" -  gdyby było inaczej - zbyteczne byłyby sądy, a katowi i ofierze, przysługiwałby ten sam wyrok.
Powyższe zakłamania budzą w człowieku poczucie zagubienia i powodują całkowite negowanie wszelkiej religii, jako zarzewia konfliktów. Zrozumiałym jest, że jeśli nagminnie ma się do czynienia z wypaczonym obrazem "wielkich okrucieństw", następuje utrata zaufania do chrześcijaństwa. Warto więc odkłamywać mity, by nie przysłaniały sensu Objawienia Jezusa, jakim jest miłość.






-------------------------------------------------- -------------------------------------------------- ---





(*)Zbawiciel, uzdrawiając sługę rzymskiego setnika z Kafarnaum, nie poleca mu porzucenia zawodu żołnierza, ale wręcz stawia go Żydom za wzór do naśladowania: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary (Mt 8, 5-13)





Pytali go też żołnierze,(św. Jana Chrzciciela), mówiąc: A my co mamy czynić? I rzekł im: Na nikim nic nie wymuszajcie ani nie oskarżajcie fałszywie dla zysku, lecz poprzestawajcie na swoim
żołdzie. (Łuk. 3, 14)





Chętnych do bardziej szczegółowego zapoznania się z omawianym tematem, dokumentami źródłowymi, bardziej szczegółowym opisem powyższego tematu można zachęcić do lektury książki prof. Grzegorza Kucharczyka Zbrojne Pielgrzymki – Historia Wypraw Krzyżowych.

2 komentarze:

  1. (*)Zbawiciel, uzdrawiając sługę rzymskiego setnika z Kafarnaum, nie poleca mu porzucenia zawodu żołnierza, ale wręcz stawia go Żydom za wzór do naśladowania: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary (Mt 8, 5-13)
    mysle, ze chodzilo Jezusowi o wzor do nasladowania ze wzgledu na sile wiary, nie zawod zolnierza
    byl swiadom wlasnych grzechow, gdyz powiedzial "Panie nie jestem godzien bys wszedl do mego domu"
    wiara i pokora

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra strona jednak brak przypisów lub choćby podania literatury, tak żeby można było poszerzać swoją wiedzę. Wszystko wiąże się z pracą jednak rzecz warta rozważenia, jak mi się zdaje, ponieważ można mieć pod ręką argumenty przeciw bardzo modnemu, także i w mediach publicznych, plucia na chrześcijańskie dziedzictwo.
    Jeżeli ktoś jeszcze zajmuję się tą stroną, bardzo proszę by wziął pod rozwagę dodanie choćby literatury do każdego z artykułów.
    Wiem, że antychrześcijanom wystarczają "źródła" w postaci "Kodu Leonarda da Vinci" ale zniżajmy się do ich poziomu.

    OdpowiedzUsuń